Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. DSZ
|
aktualizacja

To nie Putin jest największym wrogiem Ukrainy. "Straci też na tym Polska"

Podziel się:

Szef Narodowego Banku Ukrainy udzielił redakcji money.pl jedynego w Polsce wywiadu. Wybrzmiewa z niego najważniejsza myśl. Nasz wschodni sąsiad jedyne czego naprawdę się boi to panika rynku. To ona może doprowadzić do pełnowymiarowego kryzysu. Dlatego tak ważny jest dla naszych wschodnich sąsiadów przekaz medialny. Apokaliptyczne wizje tylko napędzą majaczące na horyzoncie załamanie gospodarcze. A to silnie odbiłoby się także na Polsce.

To nie Putin jest największym wrogiem Ukrainy. "Straci też na tym Polska"
Ukraińska gospodarka już ma problem z kryzysem rosyjskim. (East News, ALEXEY NIKOLSKY)

- To, co dzieje się w warstwie informacyjnej wraz ze wzrostem napięć geopolitycznych wpływa przede wszystkim na rynek walutowy. A to właśnie kurs walutowy był jednym z ważnych kanałów obniżania inflacji przez Narodowy Bank Ukrainy w ubiegłym roku. Ponieważ napięcia, o których wspomniałem, wpływają na kurs walutowy, zaraz wpłyną również na inflację - przekonuje w rozmowie z redakcją money.pl Kyryło Szewczenko, prezes Narodowego Banku Ukrainy.

Jego zdaniem eskalacja kryzysu z Rosją prowadzi jednak nie tylko do wzrostu inflacji, ale także czegoś znacznie poważniejszego. Chodzi mianowicie o opóźnienia w inwestycjach, których nasz wschodni sąsiad potrzebuje jak kania dżdżu. Szewczenko dlatego przez całą rozmowę wplata wątki stabilności ukraińskiej gospodarki. Zapewnia także, że z obranej drogi reform po 2014 r. (pierwszy kryzys ukraińsko-rosyjski) nie zejdzie.

- Jesteśmy silni. Od 2014 roku NBU uwzględnia w swoich prognozach ryzyko eskalacji militarnej agresji Rosji. Bank centralny ma więc plan działania na różne wydarzenia. Aby podtrzymać ukraińską gospodarkę, NBU będzie nadal prowadził rozważną politykę monetarną opartą na celu inflacyjnym i elastycznym kursie walutowym, efektywnej regulacji systemu finansowego oraz dalszej harmonizacji odpowiednich regulacji ze standardami europejskimi. NBU będzie korzystać wyłącznie z instrumentów rynkowych. Z poprzednich zawirowań wiemy, że takie narzędzia są wystarczające do złagodzenia chwilowych wstrząsów - argumentuje.

Ukraina boi się odpływu kapitału...

Słowa prezesa Narodowego Banku Ukrainy nie mogą dziwić. Bowiem bardziej niż czołgów na granicy obawia się on paniki z tym związanej, która już doprowadza do odpływu kapitału. Hrywna w ciągu ostatnich 5 miesięcy osłabiła się wobec dolara o blisko 10 proc. Na wykresie długoletnim widać jak ukraińska waluta pikuje, a zjazd rozpoczął się w trakcie pierwszego kryzysu z Kremlem ponad 7 lat temu.

Kilka dni temu wiceszef Biura Prezydenta Ukrainy Rostysław Szurma, powiedział, że w związku z groźbą rosyjskiej inwazji straty ukraińskiej gospodarki wynoszą od 2 do 3 mld dolarów miesięcznie.

...bo jest nauczona doświadczeniem

— Wstrzymano inwestycje, wzrosła inflacja, ponieśliśmy straty w sektorze turystycznym, ograniczono podróże lotnicze — wyliczył przedstawiciel biura prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.

Szurma zwrócił również uwagę na presję spekulacyjną na rynkach finansowych, która blokuje zaciąganie pożyczek i negatywnie wpływa na kurs walutowy. Co więcej, według Centrum Badań Gospodarczych i Biznesowych w wyniku konfliktu zbrojnego z Rosją i okupacji Krymu gospodarka Ukrainy straciła w latach 2014-2020 około 280 mld dolarów. Nic więc dziwnego, że szef Banku Ukrainy starał się uspokajać rynki. Wie, jak wiele leży na szali.

- Będąc w Kijowie byłam zaskoczona, jak sprawną ekipę gospodarczą udało się tam zebrać - komentuje w rozmowie z money.pl Henryka Bochniarz z Konfederacji Lewiatan. Jej zdaniem powinno nam szczególnie zależeć na powodzeniu Ukrainy w związku z tym, że to, co dzieje się u naszych sąsiadów dotyka nas bezpośrednio. I nie chodzi jedynie o rynek pracy.

Zobacz także: Orędzie Putina. Jak zareagował Kijów? "Potwarz dla narodu ukraińskiego"

Polska na panice może jedynie stracić

W pełni zgadzają się z nią ekonomiści Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Ich zdaniem jeśli dojdzie do pełnej inwazji Rosji na Ukrainę, stracą Ukraina, Polska, UE i sama Rosja. Zawirowania dotkną wielu obszarów gospodarki, od inwestycji, przez system rozliczeń międzybankowych, po dostawy surowców i waluty.

"Zgrupowanie ponad 120 tys. żołnierzy rosyjskich wzdłuż granicy Ukrainy stanowi element presji wywieranej przez Moskwę na Zachód i stwarza ryzyko rozszerzenia trwającej od 2014 r. agresji zbrojnej na Ukrainę" – podkreślali w opublikowanym pod koniec stycznia komentarzu analitycy PIE.

Zdaniem PIE, gdyby do tego doszło, inwazja negatywnie wpłynęłaby również na wzrost gospodarczy w państwach UE, zwłaszcza z Europy Środkowo-Wschodniej.

"Rosyjska inwazja miałaby negatywne konsekwencje dla polskiej gospodarki. W latach największego kryzysu związanego z wojną w Donbasie (dwuletni okres 2014-2015) polski eksport na Ukrainę spadł o 30 proc., a eksport do Rosji o 37 proc. Obecnie Ukraina jest czwartym odbiorcą polskiego eksportu poza państwami UE (2,19 proc. udziału w całości eksportu)" – wskazuje w analizie PIE.

Rachunek zysków i strat

Instytut przypominał, że w pierwszych 11 miesiącach 2021 r. eksport (red. na Ukrainę) wzrósł o 25 proc. w stosunku do analogicznego okresu przed pandemią (2019 r.). Głównymi towarami eksportowanymi na Ukrainę są: samochody, wyroby z tworzyw sztucznych oraz chemikalia i nawozy. Rosja jest trzecim poza unijnym i siódmym na świecie odbiorcą polskiego eksportu (2,79 proc. udziału w eksporcie), ale pozostaje kluczowym dostawcą surowców energetycznych.

Instytut ostrzega także, że zaostrzenie konfliktu na Ukrainie stanowi potencjalne zagrożenie dla miejscowych polskich inwestycji. Według danych Narodowego Banku Ukrainy w 2020 r. wyniosły one 129,3 mln dolarów, czyniąc Polskę ósmym największym inwestorem w tym kraju.

Według PIE Kreml, który już obecnie wywiera presję na UE, ograniczając dostawy surowców, mógłby przerywać ich dostawy, by zniechęcić państwa Wspólnoty do wsparcia Ukrainy.

"Wojna z udziałem Rosji zwiększy ceny ropy i gazu na światowych rynkach. Straci na niej też Moskwa ze względu na spodziewane sankcje gospodarcze USA i UE" – zauważało PIE.

Ukraina uzależniona od zagranicy

Instytut zwracał uwagę, że rozszerzenie rosyjskiej inwazji mogłoby oznaczać zapaść ukraińskiej gospodarki podobną do tej, w której znalazła się po rozpoczęciu rosyjskiej agresji w 2014 r. Wówczas Ukrainę dotknęły m.in.: załamanie waluty, 50-procentowa inflacja oraz spadek wartości eksportu o 29 proc.

"Gigantycznym problemem była też obsługa zadłużenia zagranicznego. Groźbę bankructwa kraju oddaliło dopiero warunkowane reformami wsparcie Międzynarodowego Funduszu Walutowego" – przypominało PIE.

Analitycy instytutu wskazywali, że obecnie poziom zadłużenia Ukrainy i długu gwarantowanego przez państwo stanowi ok. 60 proc. PKB Ukrainy i wynosi 94,15 mld dolarów, z czego 58 proc. stanowi zadłużenie zagraniczne. Przypominali również, iż po 2014 r. doszło do olbrzymiej emigracji z Ukrainy oraz przeorientowania jej kierunków.

"Polska zastąpiła Rosję jako najczęściej wybierany kierunek migracji zarobkowej, co pomogło utrzymać wzrost polskiego PKB mimo kurczących się rodzimych zasobów pracy. W wymiarze powiązań międzynarodowych Ukraina związała się gospodarczo z państwami UE, a znaczenie Rosji zmalało" – wyjaśniało PIE.

Eksperci instytutu podkreślali, że inwazja oznaczałaby także negatywne konsekwencje dla rosyjskiej gospodarki.

"Zwiększone ryzyko polityczne i inwestycyjne w regionie doprowadzi do osłabienia walut w Europie Środkowo-Wschodniej. Spadek kursu złotego podwyższać będzie z kolei presję inflacyjną" – dodawał Polski Instytut Ekonomiczny.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl