- Pracujemy nad ustawą. Zbieramy informacje ze strony branży. Mieliśmy komisje senackie połączone z ministrem energii z Danii, który mówił o tym. Do czerwca ustawa się pojawi - zapowiedział w rozmowie z Radiem ZET wiceminister klimatu i środowiska Miłosz Motyka.
Ustawa wiatrakowa na nowo
- Wypracowany został konsensus dotyczący 500 metrów. Osobiście uważam, że powinien zostać zachowany. Ustawa powinna koncentrować się wokół 500 metrów odległości od zabudowań. Bez norm hałasu, wedle badań i analiz, ta odległość gwarantuje odpowiedni spokój - dodał wiceminister.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- W najbliższych latach na transformację energetyczną Polska może wydać ponad 500 mld zł - informowała niedawno minister klimatu Paulina Hennig-Kloska.
Zwróciła uwagę, że po to, by Polska mogła zrezygnować z węgla, musimy mieć nowe źródła energii, które "pozwolą nam nie wyłączyć światła".
- Niewątpliwie ustawa wiatrakowa należy do tych, która musi być zmieniona, bo wiatru w bilansie energetycznym kraju brakuje nam najbardziej - stwierdziła ostatnio na antenie TVN24 minister.
Falstart rządu
Głośno o ustawie wiatrakowej zrobiło się pod koniec ubiegłego roku. Posłowie koalicji rządzącej złożyli projekt, w którym założono liberalizację prawa dot. lokalizacji wiatraków. Odległość miałaby być uzależniona od tego, czy urządzenie jest nowoczesne i ciche, czy głośniejsze.
Zdaniem PiS projekt był pisany pod dyktando lobbystów. Prawo i Sprawiedliwość złożyło w tej sprawie do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Kontrowersje wzbudził też fakt, że zapisy zostały "wrzucone" do ustawy, która miałaby zamrozić ceny energii. Co więcej, posłowie PiS podnieśli larum, że przepisy umożliwią wywłaszczanie Polaków pod budowę elektrowni wiatrowych.