Sejm zajął się w czwartek projektem uszczelniającym zakaz handlu w niedziele tak, by nie omijały go sklepy świadczące usługi pocztowe. Zgodnie z projektem funkcjonować w niedziele będą mogły tylko te placówki, które wykażą, że rzeczywiście zajmują się one przede wszystkim usługami pocztowymi, a nie handlem detalicznym.
Przychody z usług pocztowych będą musiały stanowić ponad 50 proc. pozostałych przychodów danej placówki. Nawiasem mówiąc, to akurat może nie wystarczyć, bo sklepy mogą wykorzystać inny zapis - dotyczący sprzedaży ryb.
Posłowie PiS argumentowali, że zakaz handlu jest potrzebny i chroni polską rodzinę. Ich zdaniem 80 proc. pracowników handlu to kobiety a zakaz (lub "ograniczenie" – jak woleli mówić) chroni polski handel. Dodawali, iż za utrzymaniem zakazu jest 80 proc. pracowników handlu (to dane "Solidarności").
Z kolei posłowie KO przypominali, iż w okresie zakazu niedzielnego handlu upadła znaczna część małych sklepów. Ich zdaniem za zniesieniem zakazu jest 54 proc. Polaków, więc nie ma sensu utrzymywać dziurawych przepisów. Trzeba za to zagwarantować pracownikom dwie niedziele wolne w miesiącu. Dodawali też, że z zakazu handlu zwolniony jest choćby państwowy Orlen, na którego stacjach też pracuje sporo kobiet.
Dyskusja była dość burzliwa - posłowie co rusz wykrzykiwali kontrargumenty w stronę mównicy sejmowej, marszałek Kidawa-Błońska kilkadziesiąt razy upominała posłanki i posłów obu frontów sporu. Sporu ideologicznego - jak zauważali niektórzy posłowie.
Dwie wolne niedziele zamiast zakazu?
- Ta ustawa (nowelizująca) wyraźnie pokazuje, że jak niepodległości broni się tak naprawdę głupiego pomysłu, pomysłu, który nie wyszedł, bo ustawodawca sam stworzył możliwości obchodzenia tego prawa - powiedziała podczas konferencji prasowej przed czwartkową debatą w Sejmie posłanka KO Maria Janyska.
- Skoro (pierwotna) ustawa, która mieści się na siedmiu stronach, zawiera 32 wyjątki, to proszę sobie odpowiedzieć, czy to jest zakaz? Zakaz, z samej swej natury, powinien być powszechnie obowiązujący - a tutaj, prawie trzy strony z siedmiu to są wyjątki, które sprawiają, że jedni mają ograniczoną swobodę działalności gospodarczej, natomiast inni mają z tego tytułu przywileje" - dodała.
Poseł KO Piotr Borys zaznaczył ponadto, że zakaz handlu w niedzielę odbił się m.in na chcących pracować dorywczo studentach. Według niego kilkadziesiąt tysięcy studentów straciło możliwość pracy dorywczej.
- Ogromna większość młodych ludzi została wyłączona z pracy dorywczej na studiach - kilkadziesiąt tysięcy studentów de facto straciło pracę - powiedział.
Zakaz handlu nie działa
Posłowie podczas debaty zgadzali się co do jednego – że zakaz nie działa i łatwo go obejść. Przedstawiciele PiS uważają, że winne tego stanu rzeczy są sieci handlowe, wyszukujące dziur w przepisach. KO stoi na stanowisku, że to przepisy są wadliwe a skoro ludzie i tak robią zakupy w niedziele, to nie warto utrzymywać tej fikcji.
Ustawa wprowadzająca stopniowo zakaz handlu w niedziele weszła w życie w 1 marca 2018 r. Od 2020 r. zakaz handlu nie obowiązuje jedynie w siedem niedziel w roku. Ustawa o zakazie handlu w niedziele przewiduje katalog 32 wyłączeń.
Zakaz nie obejmuje m.in. działalności pocztowej, nie obowiązuje w cukierniach, lodziarniach, na stacjach paliw płynnych, w kwiaciarniach, w sklepach z prasą ani w kawiarniach. Za złamanie zakazu handlu w niedziele grozi od tysiąca zł do 100 tys. zł kary, a przy uporczywym łamaniu ustawy – kara ograniczenia wolności.