Wszyscy emeryci i renciści wiedzą doskonale, co dzieje się każdego roku marcu. To termin corocznej waloryzacji świadczeń - wyczekiwanej z utęsknieniem i zainteresowaniem przez każdego, kto pobiera pieniądze z ZUS. To temat numer jeden dla blisko 10 mln Polaków. Waloryzacja w 2021 roku może być wyjątkowo skromna.
I to z dwóch powodów. Budżetowego i gospodarczego.
Najpierw trochę teorii. Wskaźnik waloryzacji odpowiada inflacji - czyli wzrostowi cen towarów i usług konsumpcyjnych - w poprzednim roku kalendarzowym. Do tego dochodzi co najmniej 20 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia (również w poprzednim roku kalendarzowym).
Zobacz także: PIT 2020 później niż zwykle. Minister tłumaczy, do kiedy trzeba się rozliczyć
Sposób ustalania wysokości emerytur i rent określa ustawa o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. I tutaj warto się zatrzymać. To doskonale pokazuje, czym jest waloryzacja. Jej zdecydowana większość to utrzymanie tego, co emeryci już dostają. Tylko niewielka część to dodatek, który mogą traktować jako podwyżkę.
I tu pojawia się pierwszy problem. Analitycy wskazują, że inflacja w tym roku może być na niskim poziomie. - Sądzimy, że znaczne spowolnienie gospodarcze skutkujące załamaniem popytu, wykreuje silnie deflacyjne środowisko. W efekcie inflacja powinna wyraźnie spowalniać w kolejnych miesiącach - argumentuje Piotr Bielski, ekonomista z Santander Bank Polska.
Warto podkreślić, że akurat mniejszy wpływ inflacji na emeryturę nie powinien jeszcze tak martwić seniorów. Podwyżka cen towarów i usług będzie niższa, więc - mówiąc wprost - wciąż do koszyka będzie można włożyć dokładnie te same zakupy.
Ważniejszy w tym przypadku jest drugi składnik waloryzacji. To wzrost przeciętnego wynagrodzenia. W 2020 roku pensje w wielu miejscach z pewnością nie pójdą w górę, a jednocześnie - zgodnie z tarczą antykryzysową - wiele firm obniży wymiar pracy i wymiar wynagrodzenia.
Łatwo domyślić się, że to znacznie wpłynie na całoroczny wynik. Ekonomiści banku ING prognozują, że w najbliższych miesiącach możemy zobaczyć nawet ujemną dynamikę wynagrodzeń. Pensje w Polsce będą po prostu zmniejszane.
Ile wyniesie waloryzacja rent i emerytur w 2021 r.?
I to już jest dla seniorów fatalna wiadomość. Im niższy wzrost wynagrodzeń, tym niższe podwyżki świadczeń. A warto dodać, że od 1992 roku pensje w Polsce rosły (w ujęciu rocznym) bez przerwy.
I najłatwiej przedstawić te wszystkie zależności na przykładach. Załóżmy, że tegoroczna inflacja emerycka - przed epidemią - mogłaby wynosić 3 proc., a wzrost wynagrodzenia 6 proc. W takim układzie waloryzacja powinna wynosić 3 proc. + 1,2 proc., czyli 4,2 proc. Dla seniora z emeryturą brutto wynoszącą 2,5 tys. zł oznaczałoby to od marca 2021 roku 105 zł więcej co miesiąc.
Jeżeli jednak inflacja w 2020 roku spadnie do okolic 1 proc., a wynagrodzenia będą rosły w tempie w połowę wolniejszym, czyli 3 proc. rok do roku, to waloryzacja wyniesie już tylko 1,6 proc. Ten sam emeryt dostanie podwyżkę wynoszącą 40 zł miesięcznie.
Inny scenariusz? Jeżeli w 2020 roku nie pojawi się żadna inflacja - czyli ceny nie urosną, a wynagrodzenia zostaną na identycznym poziomie jak w 2019 roku, to waloryzacja wyniesie… okrągłe 0. I nie powinno to zaskakiwać.
W 2015 roku wskaźnik waloryzacji wyniósł 100,68 - czyli emerytury i renty urosły zaledwie o 0,68 proc. W 2016 roku wskaźnik ten był jeszcze niższy - wyniósł 100,24. Emerytury i renty urosły zaledwie o 0,24 proc. Pensje w tym czasie rosły, jednak ceny wyjątkowo mocno spadały. W tych latach waloryzacja była uzupełniana różnymi dodatkami dla seniorów. Sytuacja budżetowa była jednak zdecydowanie lepsza.
Koniec waloryzacji kwotowo-procentowej?
Wysokość waloryzacji może dość znacznie pokrzyżować jeszcze inna kwestia. Budżet. Od kilku lat Prawo i Sprawiedliwość rok do roku wprowadza tak zwaną waloryzację kwotowo-procentową. To sprawia, że osoby z najniższymi świadczeniami dostają gwarantowaną podwyżkę. W ostatnich latach było to nie mniej niż 70 zł.
Warto jednak zauważyć, że to dodatkowy mechanizm, który jest wprowadzany przepisami każdego roku. Nie jest on gwarantowany. Jednocześnie to kosztowny mechanizm. Koszt takiego rozwiązania to około 1,5 mld zł. Im niższa jednak waloryzacja, tym wartość takiego rozwiązania droższa. Powód? Więcej osób nie łapie się na gwarantowany próg.
- Kwestia wysokości waloryzacji jest otwarta. Jeżeli ktoś spodziewa się wysokiej inflacji, to możemy mieć do czynienia w 2021 roku z rekordową waloryzacją. Jeżeli ktoś prognozuje deflację i spadek pensji, to waloryzacja istotnie może być mikroskopijna. Kluczowe jednak są dwa inne wydatki. To trzynasta i czternasta emerytura - mówi money.pl Oskar Sobolewski, ekspert Instytutu Emerytalnego.
- Gdybym miał dziś stawiać, to mówię otwarcie: ani jednej, ani drugiej emerytury w 2021 roku nie będzie. Budżet tego nie wytrzyma - prognozuje. Taki transfer kosztowałby budżet blisko 20 mld zł. A to blisko 10 proc. wartości tarczy antykryzysowej i tarczy finansowej, którą rząd stworzył do walki z gospodarczymi następstwami epidemii.
- Budżet to jedno. Drugim czynnikiem wpływającym na to, że PiS wycofa się z tych obietnic, jest brak wyborów. Do tej pory transfery następowały tylko w latach wyborczych. I myślę, że to się nie zmieni - dodaje Sobolewski.
Obejrzyj i dowiedz się, jak chronić się przed koronawirusem: