Czy będziemy marzli tej zimy z powodu braku ciepła w grzejnikach?
Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki: Myślę, że nie. Węgla nikomu nie powinno zabraknąć, inną rzeczą jest jego cena. Ciepłownictwo jest branżą w wielkim stopniu opartą w Polsce o paliwa kopalne. W dużo większym stopniu opiera się o nie ciepłownictwo niż energetyka. Dlatego potrzebna jest modernizacja nie tylko systemów energetycznych, ale i ciepłowniczych w naszym kraju. Co do tej zimy myślę, że marznąć z powodu braku opału nikt nie powinien, ani podłączeni do sieci ciepłowniczych, ani ogrzewający domy sami.
Mimo że, jak pokazał obecny kryzys, w Polsce korzystaliśmy w znacznym stopniu z zasobów rosyjskiego węgla, na który jest embargo, to udało się ten surowiec sprowadzić z innych krajów. Samorządy już węgiel rozprowadzają, więc sądzę, że każdy będzie mógł węgiel kupić. Cena natomiast jest zupełnie inną kwestią. Rząd wprowadził ceny maksymalne, by nie doprowadzić do absurdalnych cen.
Jak długo ciepło będzie drogie? Rok, Dwa? Do końca wojny w Ukrainie?
Nie da się tego przewidzieć. Rząd wprowadził poziomy maksymalne cen dla węgla i gazu, prądu do określonego poziomu zużycia, by ograniczyć niekontrolowany wzrost ich cen. Jeśli jednak ma się na myśli powrót do cen sprzed obecnego kryzysu energetycznego to myślę, że do nich nie ma już raczej powrotu. Proszę pamiętać, że URE reguluje taryfy dla około 400 sieci w kraju, to nie są oczywiście wszystkie sieci w Polsce.
Na to, za jaką cenę produkuje ciepło indywidualny dom, czy mała kotłownia dla kilku popegeerowskich bloków, nie mamy wpływu. Jedyne co możemy sądzić, to że z cenami gazu jesteśmy teraz +na górce+, one nie powinny już więcej rosnąć, gaz w ostatnim czasie zaczyna nawet na europejskich rynkach tanieć. Wynika to z tego, że Europa uporała się już z zapewnieniem dostaw gazu z innych źródeł, niż rosyjskie. Zapewne w perspektywie unormuje się też rynek węgla. Tyle tylko, że te ceny będą na pewno wyższe, niż sprzed obecnego kryzysu.
Chcieli kupić węgiel za 6 tys. zł. Koszmarny finał
Lidzbark Warmiński zaproponował zielone ciepłownictwo oparte o pompy ciepła i magazynowanie energii - latem ma być gromadzona w podziemnych magazynach energia, która będzie wykorzystywana zimą. Powiedział Pan, że tym samym pokazuje innym miastom, że można się pokusić o zmiany w tym zakresie. Czy to jest system, który da się przenieść do każdego miasta?
System ciepłowniczy jest dużo bardziej skomplikowany, niż system energetyczny, bo w nim wiadomo, że chodzi o transformację opartą o słońce i wiatr. W ciepłownictwie dochodzą lokalne uwarunkowania, każdy z tych 400 systemów ciepłowniczych, który podlega regulacji URE jest oddzielnym bytem, każdy ma swoją specyfikę.
Nie mam wątpliwości, że systemy ciepłownicze w Polsce należy zmieniać, uniezależniać od paliw kopalnych, ale należy w tej transformacji uwzględniać lokalną specyfikę. W jednym miejscu może być to system taki, jaki buduje Lidzbark Warmiński, w innym może być to biogazownia, w jeszcze innym spalarnia śmieci. Z całą pewnością są miasta, w które model z Lidzbarka można przetransformować, bo to jest bardzo nowatorski projekt. Gratuluję wszystkim, którzy się takiej transformacji podjęli.
Czy modernizacja systemów ciepłowniczych powinna być finansowana centralnie? Jak długo ten proces może w Polsce potrwać?
Przede wszystkim modernizację ciepłownictwa należy traktować jako element bezpieczeństwa, co dobitnie pokazuje sytuacja na Ukrainie. Do tego dochodzi konieczność odchodzenia od paliw kopalnych, na których obecnie ciepłownictwo jest oparte.
Dlatego uważam, że powinien powstać model centralnego finansowania modernizacji ciepłownictwa, należy rozważyć, jak to robić. A ile czasu to zajmie? Sądzę, że dekady. Im szybciej się za to zabierzemy, tym lepiej.