Po jednej stronie zespół 100 prawników, księgowych, doradców. Po drugiej - dwie, trzy osoby w administracji skarbowej. Tak dziś wygląda walka z podatkami - opowiada w money.pl prof. Dominik Gajewski, kierownik Centrum Analiz i Studiów Podatkowych SGH. - Poważnie powinniśmy się zastanowić, czy aby Polska nie stała się już kolejnym ogniwem w łańcuszku szkodliwej konkurencji podatkowej - dodaje.
Mateusz Ratajczak, money.pl: Furorę w ostatnim czasie robią w sieci pytania o podatki w Czechach. W firmach doradczych pewnie nie jest inaczej.
Prof. Dominik Gajewski: Po Warszawie jeździ coraz więcej luksusowych samochodów z czeską rejestracją. I wcale nie dlatego, że Czesi nagle rozpoczęli masowe zwiedzanie Polski. Płacąc tam podatki, możemy odliczyć pełny VAT zarówno od zakupu samochodu, jak i paliwa. Szczególnie na Śląsku bardzo dużo przedsiębiorców rozlicza się już w Czechach i czyni to nie od dziś.
Na czym polega urok Czech? Nie pytam o knedle i piwo.
Czechy i Słowacja przyjęły w polityce podatkowej tzw. zasadę gościnności. Na przykładzie: mamy przedsiębiorcę, który prowadzi zakład wulkanizacyjny w Cieszynie i tam wykonuje działalność. Kiedy kupi narty biegowe na firmę, to dosyć szybko polski urząd skarbowy zakwestionuje mu ten zakup. Bo niby co wspólnego mają narty z wulkanizacją? Ale prowadząc rozliczenia podatkowe w Czechach ten sam przedsiębiorca ma dużą szansę, by uniknąć kontroli. A bez kontroli nikt nie zakwestionuje zakupu nart.
I Czechy, i Słowacja powinny wiedzieć, że taki przedsiębiorca narusza ich przepisy, bo obniża sztucznie opodatkowanie. Mogą jednak wyjść z założenia, że do pewnego momentu to akceptują. Takie działanie przynosi im przecież korzyści.
Tamtejszy fiskus dostaje swego rodzaju prezent podatkowy, czyli pieniądze, których w ogóle w kraju nie powinno być. Nawet złotówka, choć w tym wypadku euro, są lepsze od niczego.
Państw, które stosują takie praktyki, jest zdecydowanie więcej. Konkurencja podatkowa pomiędzy krajami jest oczywiście dopuszczalna. Ale szkodliwa konkurencja podatkowa to już zjawisko niebezpieczne. Zresztą Czechy i Słowacja same tego doświadczyły. Austria - to państwo doskonale sobie poradziło z kryzysem w 2008 roku. Nie ma tam jednak wielkiego przemysłu, ale Austriacy znaleźli sobie inny pomysł, jak przetrwać trudne lata. Wprowadzili korzystne rozwiązania podatkowe dla dużych przedsiębiorstw. I były to regulacje w większości naruszające normy unijne. Nie ma tajemnicy, że to Czesi i Słowacy - jako najbliżsi sąsiedzi - tracili na tym najbardziej.
Skoro były to rozwiązania niezgodne z prawem, to jakim cudem istniały?
Walka ze szkodliwą konkurencją podatkową jest czasochłonna. Komisji Europejskiej analiza zapisów prawa i ustalenie faktów często zajmuje kilkanaście miesięcy. To czas, gdy wątpliwe praktyki są w dalszym ciągu stosowane. Na wyroku KE sprawa się z reguły nie kończy. Często państwa zaraz po zablokowaniu im jednych rozwiązań, wprowadzają inne, podobne w skutkach. I tak państwo z jednej strony zaspokaja oczekiwania podatników, a z drugiej spełnia wymogi Komisji Europejskiej. A co najważniejsze, dalej korzysta z dodatkowych wpływów do budżetu.
Co poszkodowane kraje mogą zrobić?
Najczęściej są bezradne. I dlatego często same zaczynają stosować podobne praktyki w stosunku do najbliższych sąsiadów. Poważnie powinniśmy się zastanowić, czy aby Polska nie stała się już kolejnym ogniwem w łańcuszku szkodliwej konkurencji podatkowej.
Czesi oraz Słowacy, wzorem Austriaków, udają, że problemu nie ma?
Żadne państwo nie potwierdza, że stosuje takie praktyki. Szczególnie państwa będące w Unii Europejskiej.
Na listach Ministerstwa Finansów o rajach podatkowych znajdziemy same egzotyczne wyspy. A tymczasem wroga mamy już w UE?
Popatrzmy na Luksemburg. Na żadnych listach rajów podatkowych nie jest, a wykorzystał wewnętrzne przepisy, żeby stanowić indywidualne stawki CIT dla przedsiębiorców. 300 największych międzynarodowych koncernów płaciło od 1 do 3 proc. przy obowiązującej w kraju stawce 29 proc. Tak niskie podatki to raczej domena wspomnianych egzotycznych wysp.
Jak można było "załatwić" sobie taki podatek?
W drodze indywidualnych negocjacji ustanawiano wybranym podatnikom, dużym holdingom, niskie stawki podatku CIT. Stawka była uzależniona od tego, ile podatnik niejako zaoferuje Luksemburgowi do opodatkowania. Oczywiście wszystko w świetle obowiązującego w kraju prawa. Proceder opierał się na aktach prawnych, które zostały uchwalone przed wejściem Luksemburga do Unii Europejskiej, ale nie zostały później uchylone.
W stosunku do osób odpowiedzialnych za sprawę nie zostały wyciągnięte żadne konsekwencje.
Jean-Claude Juncker w latach rozkwitu procederu był premierem Luksemburga, dziś jest przewodniczącym Komisji Europejskiej. Wyroki w tej sprawie usłyszeli pracownicy jednej z firm doradczych, którzy wynieśli dokumenty. Dostali grzywny i odsiadkę w zawiasach. Na ławie oskarżonych siedział również dziennikarz, który pierwszy opisał sprawę. Politycy, publicznie piętnujący raje podatkowe, sami nie chcą ich likwidacji?
Cóż, mówi pan o faktach. Pozostawiam to bez komentarza.
Co z innymi europejskimi krajami? Też grają "nieczysto" w kwestii podatków?
Niektóre państwa mają szczególne możliwości, by prowadzić taką politykę podatkową. Do nich należy między innymi Holandia. Nie jest tajemnicą, że w ramach holenderskich rozwiązań jest wiele konstrukcji, które pozwalają unikać opodatkowania. A wszystko przez to, że ten kraj posiada do dziś wiele terytoriów zamorskich, które pozostały z czasów kolonialnych. I gdzie są dość specyficzne rozwiązania podatkowe.
Kto jeszcze po cichu korzysta z "inteligentnych rozwiązań podatkowych"?
Szwajcaria, a konkretnie jeden z kantonów kilka lat temu. Podatek CIT wynosił tam mniej więcej 28 proc.
Mało atrakcyjny.
Bardzo mało atrakcyjny. To jedna z najwyższych stawek w regionie. Ale Szwajcarzy wprowadzili tzw. ulgę nieruchomościową. Przedsiębiorca, który kupił nieruchomość w tym kantonie przy użyciu kredytu, nabywał ulgę. Od podstawy opodatkowania można było odliczać nie tylko odsetki od kredytu hipotecznego, ale również całą ratę kapitałową. Bez żadnych ograniczeń.
Co to daje?
De facto nie płacimy podatku przez okres kredytowania, a jednocześnie finansujemy nieruchomość. Czy to nie jest raj podatkowy? Jest. Oczywiście to rozwiązanie zostało uchylone, gdy media międzynarodowe zaczęły nagłaśniać sprawę. To jednak dobrze pokazuje, jak działają "inteligentne raje podatkowe". Nie trzeba mieć stawki podatkowej 0 procent, żeby nie płacić podatku.
Jak w tym wszystkim wypada Polska i nasi urzędnicy? Żeby skontrolować i wytropić w globalnych firmach proceder unikania opodatkowania, to trzeba mieć wiedzę wartą miliony złotych. I mam wątpliwości, czy ludzie z takim wykształceniem pracują w urzędach skarbowych. Raczej są po drugiej stronie, w firmach doradczych.
Optymalizacji podatkowej dokonują najczęściej międzynarodowe holdingi. Pokażę panu najpierw, jak to wygląda. Mamy międzynarodowy holding, który w swojej strukturze posiada pięć spółek powiązanych kapitałowo w pięciu państwach. Od razu zaznaczam, że to mały holding, bo najczęściej jest ich kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt. Taki podmiot tworzy strategię podatkową z uwzględnieniem wszystkich swoich spółek. Tak więc wykorzystuje pięć wewnątrzkrajowych ustawodawstw podatkowych. Wiemy, jak skomplikowany jest system podatkowy jednego państwa, a mówimy o pięciu. Do tego dochodzi jeszcze prawo podatkowe unijne i międzynarodowe prawo podatkowe, do którego zaliczają się umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania. I to one są również świetnie wykorzystywane do optymalizacji podatkowej.
Obecnie szacuje się, że holdingi międzynarodowe wykorzystują ponad 600 instrumentów, które służą do optymalizacji podatkowej. Od najprostszych konstrukcji po bardzo skomplikowane rozwiązania, takie jak wysokozaawansowane derywaty, instrumenty hybrydowe.
Duże strategie podatkowe holdingów międzynarodowych często przygotowują zespoły międzynarodowe liczące nawet ponad 100 osób z różnej specjalności: prawników, doradców podatkowych, księgowych, specjalistów z zakresu finansów międzynarodowych.
A po drugiej stronie...
... jest administracja podatkowa i zespoły kontroli skarbowej, składające się z zaledwie dwóch, trzech osób. By można było skutecznie analizować takie strategie podatkowe, urzędnicy skarbowi muszą być regularnie szkoleni. Ponadto należy ich godziwie wynagradzać. Firmy doradcze "kuszą" znacznie lepszym wynagrodzeniem, nawet kilkunastokrotnie wyższym. Powinniśmy w Polsce stworzyć wyspecjalizowaną grupę, która będzie się zajmowała agresywną optymalizacją podatkową.
Czyli nie mamy szans.
Nie chcę tak zakończyć tego wątku. Zjawisko unikania opodatkowania jest niemalże niemożliwe do całkowitego zwalczenia, ale chodzi o maksymalnie największe ograniczenie tego zjawiska. I to już będzie duży sukces. Zmniejszenie procederu o 20 proc. może przynieść dodatkowe wpływy do budżetu oscylujące w miliardach.
W ostatnich latach co chwilę mamy jakąś aferę z wyciekiem dokumentów. Zmian jednak nie widać.
O takich aferach jest głośno, media się rozpisują, dziwimy się, jak to możliwe. Sprawa po pewnym czasie przycichnie i wracamy do realiów. Nie oszukujmy się. Nie unika opodatkowania przysłowiowy Kowalski, który zarabia 2-3 tys. zł. Bo co on może optymalizować? Unikają podatków międzynarodowe giganty, które często lobbują na rzecz korzystnych dla siebie rozwiązań podatkowych.
Wśród doradców mówi się jeszcze o unikaniu opodatkowania? Przez ostatnie afery takie sformułowania są już chyba niemodne.
Oczywiście, nikt otwarcie nie nazwie się przecież cwaniakiem podatkowym. Jest raczej moda na "turystykę podatkową", czyli przenoszenie działalności tam, gdzie można zapłacić niższe podatki lub ich nie płacić w ogóle.
Podatki są tak stare jak świat. I chęć uniknięcia ich lub zapłacenia jak najmniej jest również tak stara. Zawsze będzie istnieć chciwość podatkowa. Gdy popyta pan w firmach doradczych, to nikt się nie przyzna, że zajmuje się doradzaniem w zakresie agresywnej optymalizacji opodatkowania. Ale czy to znaczy, że tego nie robi? Wystarczy wpisać to hasło w wyszukiwarce internetowej.
Rozmowa przeprowadzona w dniu 8 października 2016 roku