- Mamy rząd, który pierwszy raz się troszczy o zwykłych zjadaczy chleba, a nie tych jeżdżących luksusowymi samochodami, takimi jak Bentley, Porsche czy inne Maserati - powiedział w piątek wicepremier Morawiecki w radiowej Jedynce.
Wicepremier nie wspomniał jednak, że dzięki rządowym pomysłom to właściciele tych luksusowych aut mają płacić mniejszą akcyzę. Najbardziej stracą właśnie "zwykli zjadacze chleba", którzy sprowadzają z zagranicy kilkunastoletnie samochody. Import wielu popularnych modeli aut używanych stanie się wręcz całkowicie nieopłacalny.
Kierowany przez Morawieckiego resort finansów opracował reformę akcyzy od samochodów, której podstawowym założeniem jest odejście od obliczania tego podatku w oparciu o wartość pojazdu. Zamiast obecnych stawek 3,1 proc. (silniki do 2 l) oraz 18,6 proc. (powyżej 2 l), zaproponowano sztywne stawki uzależnione tylko od wieku auta i pojemności silnika. Kwota podatku miała rosnąć wraz ze wzrostem pojemności silnika, a także z wiekiem pojazdu.
Autorzy tych przepisów przekonują, że w ten sposób rozwiąże się cały szereg problemów, które wynikają z obecnego sposobu naliczania akcyzy: zaniżanie wartości samochodów, rejestrowanie drogich aut w krajach, gdzie akcyzy nie ma (np. w Czechach) czy rejestrowanie aut osobowych jako ciężarowych. Celem tych zmian ma być także zmniejszenie udziału w imporcie starych samochodów, które najbardziej zanieczyszczają powietrze.
W praktyce taka zmiana to prawdziwy prezent dla nabywców ultraluksusowych aut. Zgodnie z pierwotną wersja projektu nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym i Prawa o ruchu drogowym nabywcy najdroższych samochodów z największymi silnikami nie zapłaciliby więcej niż 12,6 tys. zł. W przypadku klientów marki Bentley oznaczałoby to zysk idący w dziesiątki tysięcy złotych - przykładowo dla najnowszego modelu Bentayga akcyza wynosi obecnie ponad 140 tys. zł.
W grudniu propozycje Ministerstwa Finansów trafiły do Senatu, który postanowił zmodyfikować sposób ustalania akcyzy. Podstawowe stawki znacznie, często kilkukrotnie podwyższono, ale jednocześnie wprowadzono współczynnik spadku wartości. W efekcie, stawka akcyzy rośnie wraz z pojemnością silnika i normą emisji spalin, ale im starsze auto, tym stawka mniejsza. W takiej formie projekt trafił do Sejmu, w którym wciąż oczekuje na pierwsze czytanie.
Problem polega jednak na tym, że nowe przepisy wciąż oznaczają radykalną obniżkę akcyzy dla najdroższych samochodów i podwyżkę dla popularnych wśród uboższych Polaków używanych aut z importu.