Warszawa dla młodych i innowacyjnych firm jest mało ciekawym wyborem. Nie kojarzy się ani z dostępem do dużych pieniędzy, ani z nowoczesnymi technologiami - wynika z raportu European Startup Initiative. Ambitne plany Ministerstwa Rozwoju będą trudne do zrealizowania. Bo tuż obok Polski rosną silni konkurenci. Tallin, Ryga, Praga i Wiedeń chcą z nami wygrać.
Polska Dolina Krzemowa? To się nigdy nie uda - twierdzą analitycy z European Startup Initiative. Na pocieszenie jednak dodają, że nie uda się to też w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Włoszech, Francji czy Hiszpanii. Dlaczego? "Imitowanie i kopiowanie rozwiązań biznesowych w zupełnie innej rzeczywistości nie ma sensu. Rzadko kiedy to się udaje" - twierdzą.
Nie oznacza to jednak, że kraje Unii Europejskiej powinny się załamywać. Do wzięcia jest bowiem kilka tytułów liderów regionu. Już teraz widać, że innowacyjni przedsiębiorcy nie mają najmniejszych skrupułów i bez problemu przenoszą się do innego kraju, innego miasta. Dobrze wiedzą, że od tego wyboru często zależy los ich pieniędzy, pomysłu i całej firmy.
Ministerstwo Rozwoju i Mateusz Morawiecki chcieliby, żeby Polska stała się właśnie takim liderem. W celu pobudzenia innowacyjności i start-upów resort stworzył program Start in Poland. Na czym polega? W skrócie - prawie 3 miliardy złotych zostaną zainwestowane w rozwój start-upów w Polsce. Resort otwarcie przyznaje, że nie patrzy tylko na krajowych innowatorów. Morawieckiemu marzyłoby się, by Polskę wybierali też Ukraińcy, Białorusini, czy Rosjanie. I nie chodzi tylko o robotników, ale utalentowanych studentów. I wcale nie są to zbyt ambitne marzenia.
Jak wynika z badań do tej pory z wschodniej i środkowej Europy przedsiębiorcy po prostu się wynosili. Innowatorzy z Białorusi, Ukrainy, Słowacji i Czech uciekają. Dokąd? Albo na Zachód albo... na północ. Wśród naszych sąsiadów wojnę o młode i innowacyjne firmy wygrywają kraje bałtyckie: Litwa, Łotwa i Estonia. Tam populacja start-upowców urosła w ostatnich latach aż o 14 proc. Takimi wynikami nie mogą się pochwalić ani kraje Beneluksu, ani kraje z centrum Europy.
Rząd nie powinien się jednak załamywać - choć firmy uciekają z naszego regionu, to Polska odnotowała ich wzrost. Wniosek? Wśród naszych sąsiadów są innowatorzy, którzy mogą się do nas przenosić. Warto o nich walczyć.
źródło: raport "Startup Heatmap Europe"
Najwięcej innowacyjnych firm ucieka z Włoch. W tym kraju co trzeci młody przedsiębiorca się już wyniósł. Biorąc pod uwagę, że Włochy są jedną z największych gospodarek w Unii Europejskiej - dane nie pozostawiają złudzeń. Liczba przedsiębiorców się kurczy, a wyjście z gospodarczych problemów może być po prostu niemożliwe.
Autorzy raportu zapytali przedsiębiorców wprost - które miasto wybraliby, gdyby mieli założyć biznes od nowa. Warszawa - jako przedstawiciel Polski - zajęła 15. miejsce. To dokładnie połowa stawki. Najlepszym wyborem jest Berlin, Londyn i Amsterdam - od lat kojarzone z miastami start-upów. Tallin - bezpośredni konkurent Polski - zajął w zestawieniu 12. miejsce. Praga znalazła się tuż za Warszawą, na 16. pozycji.
źródło: raport "Startup Heatmap Europe"
Skąd problemy?
- Mamy do czynienia z paradoksem, ponieważ z jednej strony możemy pochwalić się trzecim miejscem - za Niemcami i Wielką Brytanią - pod względem potencjału intelektualnego i twórczego w Europie. A z drugiej strony zajmujemy dopiero czwartą od końca lokatę, jeśli chodzi o komercjalizację technologii - tłumaczył Paweł Bochniarz, prezes Fundacji Przedsiębiorczości Technologicznej MIT Enterprise Forum Poland w programie "To się liczy".
Skąd biorą się problemy z brakiem innowacji w Polsce? - Jako naród jesteśmy przedsiębiorczy. Jeżeli jednak spojrzymy, jaki odsetek polskich naukowców i studentów zakłada start-upy, to jest to bardzo mało - mówi. - Na MIT co dziesiąty student zakłada start-up. Jest tam kultura przedsiębiorczości, której na polskich uczelniach brakuje. Nie wystarczy chcieć, ale trzeba móc i umieć - tłumaczył.
Podobną diagnozę postawili też eksperci z Ministerstwa Rozwoju. Dlatego walka o innowacyjną Polskę trwa nie tylko w tym resorcie. Kolejną twarzą projektu jest drugi z wicepremierów, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin. To jego reformy mają przybliżyć naukę do biznesu.
Co pomogłoby Polsce stać się prawdziwym centrum innowacji? - Musimy otworzyć się na talenty zza granicy. To znaczy na polskich emigrantów, którzy wyjechali za granicę i dziś mają interesujące rozwiązania, patenty, wynalazki i chcieliby wrócić lub nie wiedzą, że chcą wrócić, ale w tym możemy im pomóc - wyjaśnia Maciej Sadowski. Założona przez niego fundacja StartUp Hub Poland pomaga pomysłowym przedsiębiorcom w początkowej fazie rozwoju - zapewnia m. in. wsparcie finansowe i merytoryczne.
Z drugiej strony chodzi o kolegów i koleżanki z innych krajów, w tym na przykład ze Wschodu. Mój podstawowy postulat to wiza dla start-upów, czyli ułatwiona procedura przyjazdu. Jeżeli ktoś jest wynalazcą z Kijowa i myśli o Polsce, to powinniśmy mu wysłać mapę Warszawy, mapę całej Polski, zaproszenie i nawet podjechać po niego taksówką. Nasze środowisko musi być międzynarodowe - tłumaczy Maciej Sadowski.
- W naszym regionie mamy ogromny potencjał intelektualny porozrzucany w różnych krajach, na Ukrainie, Białorusi, Mołdawii. Często technologie tam tworzone są naprawdę pięciogwiazdkowe i myślą jak je skomercjalizować. I my - StartUp Hub Poland - mówimy im wprost: przyjedźcie do Warszawy, pomożemy się wam wybić na globalne rynki - wyjaśnia Sadowski.