O sprawie informuje "Rzeczpospolita" za "Sunday Times" i Channel 4, które podały wiadomość o propozycji księcia Kentu w swoich niedzielnych wydaniach. Reporterzy gazety oraz kanału telewizyjnego podszyli się pod biznesmenów i zebrali dowody na uzasadnienie tezy o kontaktach księcia Kentu z otoczeniem Władimira Putina.
Po założeniu fikcyjnej firmy dziennikarze zgłosili się do Simona Issaaca (znanego jako Marquess of Reading), prywatnie przyjaciela kuzyna królowej. Issaac jest również partnerem biznesowym księcia od przeszło 30 lat.
W czasie spotkania z dziennikarzami Issaac zaproponował im pośrednictwo księcia przy próbie nawiązania relacji z rosyjskimi władzami. Markiz wyjaśnił, że pełni on rolę nieoficjalnego ambasadora królowej w Rosji i dlatego ma w tym kraju spore wpływy.
Ze słów markiza, cytowanych przez "Sunday Timesa" i Channel 4 wynika, że książę Michael byłby w stanie zaaranżować spotkanie przedsiębiorców z Władimirem Putinem. Issaac zastrzegł od razu, że sprawa ma charakter nieformalny. Upomniał też dziennikarzy-biznesmenów o konieczności dochowania całkowitej tajemnicy.
- Rozmawiamy tutaj w całkowitym zaufaniu, ponieważ nikt nie chciałby, aby świat się dowiedział, że książę widuje się z Putinem w sprawach czysto biznesowych - mówił markiz dziennikarzom, cytowany przez "Rp".
Na te słowa zareagował natychmiast prywatny sekretarz księcia. Zapewnił, że sugestie markiza nie są pożądanymi przez księcia Michaela. Według niego nie byłby w stanie spełnić takich obietnic.
"W zwyczajowej praktyce jest tak, że nic nie może się odbyć bez porozumienia z ambasadą Wielkiej Brytanii w Rosji i wsparcia Brytyjsko-Rosyjskiej Izby Handlowej, której książę patronuje" - napisał sekretarz w wyjaśnieniu dla mediów.
Issaac zaoferował dziennikarzom pięciodniową wizytę w Rosji. Podał też cenę - 50 tys. funtów. Ze swojej strony natomiast książę miał zaproponować, ze za 200 tys. dolarów nagra wypowiedź wspierającą ich biznes ze swojego apartamentu w Pałacu Kensington.
Książę Michael jednak zaprzecza, jakoby posiadał jakiekolwiek "specjalne stosunki" z prezydentem Rosji. Zapewnia, że ani z Władimirem Putinem, ani z jego biurem nie miał kontaktu od 18 lat.
W oświadczeniu przysłanym brytyjskim mediom stwierdził, że być może markiz był "zbyt szczery wówczas, gdy opisywał relacje księcia z Rosjanami". Dodał też, że sam być może zbyt wiele obiecał i dzisiaj tego żałuje. 78-latek zasłonił się tym, że był tuż po przeszczepie nerki i nie bardzo kontrolował to, co mówi.