W lipcu Fundacja Enea podarowała ojcu Tadeuszowi Rydzykowi miecz z czasów Mieszka I. Według organizacji, za którą stoi państwowy gigant energetyczny, artefakt jest autentyczny i ma wartość historyczną. Przedmiot, który duchownemu osobiście wręczał minister Jacek Sasin, stał się przedmiotem kontrowersji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wraca sprawa miecza dla o. Rydzyka
"Gazeta Wyborcza" już latem sugerowała, że miecz może być falsyfikatem. Fundacja Enea w odpowiedzi na publikację na ten temat zarzuciła dziennikowi "naruszenie dóbr osobistych". "W artykule tym spółka Enea S.A. została przedstawiona jako podmiot, który sfinansował zakup średniowiecznego miecza, który rzekomo okazał się falsyfikatem, co jest niezgodne z prawdą, a sformułowane oskarżenia są bezpodstawne" - czytamy na stronie Enei.
"Gazeta Wyborcza" wróciła do tematu. Dziennik twierdzi, że sześciu najlepszych polskich specjalistów od średniowiecznej broni wyraża poważne wątpliwości co do autentyczności miecza. Naukowcy, na których powołuje się gazeta, formułują poważne zarzuty co do rzetelności jedynej istniejącej ekspertyzy, którą sporządził dla fundacji Enea niemiecki "biegły ds. historycznej broni europejskiej". Dziennikarze w związku z tym apelują, aby miecz poddać nowym badaniom.
Autentykiem nie jest na pewno - to wniosek z pracy sześciu najlepszych polskich specjalistów od średniowiecznej broni - pisze "Gazeta Wyborcza".
"Wyborcza" podważa ekspertyzę dotyczącą miecza
Gazeta twierdzi, że "niemieckim biegłym", na którego powoduje się Enea, w rzeczywistości jest handlarz antykami Jürgen H. Fricker z położonej między Norymbergą a Stuttgartem miejscowości Frankenhardt. Takie przekonanie wyraził profesor Grzegorz Żabiński, jeden z najlepszych polskich specjalistów od średniowiecznej broni. Zdaniem polskich specjalistów ekspertyza Frickera jest podejrzanie krótka i pomija niektóre kwestie w wyglądzie miecza.
Zastrzeżenia ekspertów, do których zwrócił się dziennik, budzi padające w niemieckiej ekspertyzie określenie "miecz książęcy". W literaturze bronioznawczej określenia "książęcy" czy "królewski" przy mieczach używa się rzadko i raczej wyłącznie do przedmiotów, które z większym prawdopodobieństwem można powiązać z konkretną postacią historyczną - oceniają eksperci.
W dalszej części tekstu "Gazeta Wyborcza" powołuje się na opracowanie archeolożki i popularyzatorki nauk Agnieszki Krzemińskiej, zamieszczone na stronie Pulsar.pl. Autorzy dokumentu stwierdzają, że nie ma żadnych przesłanek dla sugerowania proweniencji miecza podarowanego o. Rydzykowi z obszaru Europy Wschodniej. Ponadto naukowcy zwracają uwagę, że głowica miecza "na pewno nie jest głowicą średniowieczną", lecz znacznie późniejszym dodatkiem. Poważne wątpliwości budzi także jelec.
Broń z XIX wieku?
Głownia, zdaniem analityków, może pochodzić nie z czasów Mieszka I, tylko XII-XIII w. Naukowcy nie wykluczają także, że cały miecz jest wyrobem znacznie późniejszym, pochodzącym np. z drugiej połowy XIX wieku. W związku z tym można stwierdzić, że autentyczność miecza Sasina dla Rydzyka jest kwestią sporną i wymaga dalszych badań.
Wcześniejsze publikacje "Gazety Wyborczej" na temat autentyczności miecza spotkały się ze sporym sprzeciwem. Fundacja Enea żąda od gazety 50 tys. zł za naruszenie dóbr osobistych.