Krótki e-mail: "Wszystkie oceny pracowników i renegocjacje dotyczące wynagrodzeń są wstrzymane". Taką wiadomość dostali pracownicy jednej z wrocławskich spółek technologicznych. Zatrudnia kilkaset osób, pnie się w rankingach pokazujących szybki rozwój firm w regionie.
Jeżeli jej pracownicy mieli w ostatnich dniach nadzieję, że rozpoczęte negocjacje podwyżek będą zakończone, to już się ich mogą pozbyć.
Dla wielu pracowników sektora IT to może być niemałe zaskoczenie. Od lat ich pensje gnały w górę, wraz z rosnącym zapotrzebowaniem na usługi. A teraz zapotrzebowania na usługi nie ma. Firma zatrzymała też niemal wszystkie rekrutacje. Szuka wyłącznie jednej osoby. W zastępstwo odchodzącego pracownika. Nikogo więcej - na razie - nie potrzebuje.
- Po latach spadku bezrobocia i szybkiego wzrostu płac, teraz sytuacja na polskim rynku pracy odwróci się do góry nogami - mówi money.pl Piotr Bielski, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych w Santander Bank Polska.
Zobacz także: "Tarcza antykryzysowa nie działa". Rafał Sonik obawia się, że bez pomocy zamknięte biznesy mogą się już nie otworzyć
Mówiąc wprost: bezrobocie podskoczy, a o pracę będzie trudniej. Z podwyżek w najbliższym czasie również nici. Koronawirus na rynek pracy wpłynie właśnie na tych trzech płaszczyznach. Z perspektywy pracownika to trzy fatalne informacje.
I na rynku pracy widać już pierwsze ruchy. Zanim firmy zaczną zwalniać, rezygnują z szukania nowych pracowników. I tak się nie przydadzą.
- To jest pewnego rodzaju bufor bezpieczeństwa. Skoro było najpierw duże zapotrzebowanie na pracowników, to pierwszym ruchem będzie rezygnacja z tych potrzeb. Później w kolejce są zwolnienia - komentował w money.pl Piotr Bartkiewicz, analityk bankowy Pekao.
Miejsc pracy ubywa
Sprawdziliśmy, o ile mniej ofert pracy jest na rynku. Ostatniego dnia marca w Centralnej Bazie Ofert Pracy było niemal 38 tys. wolnych miejsc pracy.
W ciągu tygodnia z bazy wyparowało kilka tysięcy ogłoszeń, w sumie liczba etatów do zajęcia zmniejszyła się o ponad 20 proc. - do 30 tys. Centralna Baza Ofert Pracy zbiera krajowe i zagraniczne oferty pracy, propozycje staży, praktyk i przygotowania zawodowego, które można znaleźć w rozsianych po całej Polsce urzędach pracy.
Serwis prowadzi Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Ostatnie oferty? Ochroniarz poszukiwany jest we Wrocławiu. Dostanie umowę o pracę i pensję minimalną, choć musi posiadać status niepełnosprawnego. W Kobierzycach czeka praca na montera wentylacji. Do wzięcia 17 zł za godzinę pracy. W Bydgoszczy pojawiła się oferta pracy dla chętnej osoby do sprzątania bloków na osiedlu. Tutaj do wzięcia jest tylko część etatu. Dla przykładu w Powiatowym Urzędzie Pracy w Legnicy w ostatnim tygodniu pojawiło się zaledwie osiem nowych ofert pracy.
Warto pamiętać, że oferty pracy znajdujące się w Centralnej Bazie Ofert Pracy (grupującej oferty urzędów pracy) to zaledwie część polskiego rynku pracy.
Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, na koniec IV kwartału 2019 roku (ostatnie aktualne dane) liczba wolnych miejsc pracy w Polsce wynosiła 125,4 tys. Gdyby przyjąć, że identyczny spadek - jak ofert z UP - dotyczy również wszystkich miejsc pracy, mówilibyśmy o wyparowaniu niemal 25 tys. miejsc pracy. Z polskiego rynku pracy wyparowałoby miasto wielkości Płońska, Polkowic, Świebodzic, Jawora czy Grajewa.
Według obliczeń Grant Thornton, w okresie 10-31 marca 2020 roku na portalu ogłoszeniowym Pracuj.pl liczba ofert pracy spadła o 7,5 proc. w stosunku do identycznego okresu w ubiegłym roku. To wciąż ubytek kilku tysięcy ofert w serwisie i (przy zachowaniu identycznej skali) i niemal 10 tys. na rynku. Dane z Centralnej Bazy Ofert Pracy pokazują jednak, że końcówka marca była pierwszym ciosem dla rynku. Oferty uciekały również na początku kwietnia.
- Nie ma wątpliwości co do tego, że pandemia koronawirusa wpłynie na rynek pracy. Pierwsze zmiany można dostrzec już teraz, kolejne dopiero przed nami. Na ten moment spadek liczby ogłoszeń nie jest aż tak drastyczny, co oznacza, że pracodawcy wciąż poszukują osób do pracy - komentuje Monika Łosiewicz z Grant Thornton.
Główny Urząd Statystyczny dane dotyczące marca opublikuje dopiero pod koniec kwietnia. W nich może być jednak jeszcze niewidoczny znaczny odpływ etatów i wzrost bezrobocia. Główne ruchy na rynku zaczęły się przecież w ostatnich dniach marca i są kontynuowane w kwietniu. Do tego zwolnieni w marcu nie poszli od razu do urzędu pracy po zasiłek, chociażby ze względu na okres wypowiedzeń.
- Z badań wynika, że ponad 6 na 10 pracodawców w tej chwili nie poszukuje żadnych nowych pracowników - komentuje Katarzyna Lorenc, ekspert rynku pracy. I oczywiście jest to odpowiedź na sytuację związaną z koronawirusem w Polsce. O tym, co czeka pracowników, Katarzyna Lorenc mówiła w programie specjalnym Wirtualnej Polski.
- Nie jest jednak tak, że wszyscy przestali zatrudniać. Zamknięcie rynku pracownika jeszcze nie nastąpiło, przynajmniej nie we wszystkich branżach - zaznacza.
Z danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika jednak, że zwiększenie stanu zatrudnienia to plan zaledwie 3 proc. firm. Wniosek? Jeżeli będą zatem jakieś rekrutacje, to w miejsce pracowników, którzy sami odeszli.
Zwolnień grupowych nie ma, indywidualne są
Jak wynika z informacji money.pl, największe przedsiębiorstwa jeszcze zwalniać nie zaczęły. W marcu do Wojewódzkiego Urzędu Pracy na Mazowszu wpłynęły informacje o zwolnieniach grupowych dotyczących około 500 pracowników.
{:external}
- Wśród zwalniających nie ma dużych podmiotów. To mniejsze i średnie firmy zdecydowały się na większe redukcje, ale skala zwolnień nie jest tak duża, jak można się było spodziewać, jak można się było obawiać - tłumaczy money.pl Wiesława Lipińska, rzecznik Wojewódzkiego Urzędu Pracy na Mazowszu.
Jeden z pracodawców zgłosił w marcu 90 osób do zwolnienia i jest to największa grupowa redukcja etatów w województwie. Kolejne firmy już poinformowały urzędników o zamiarze pożegnania się z grupą około 40-50 pracowników.
To jednak oznacza tylko tyle, że część pracodawców jeszcze nie sięgnęła po masowe zwolnienia. Pojedyncze wciąż mogą być. Tym bardziej, że szacunki mówią jasno o skali bezrobocia. W 2020 roku przybędzie od 500 do grubo ponad 1 mln bezrobotnych. Niewielu ekonomistów dziś mówi o tym, że polska gospodarka utrzyma się nad powierzchnią i nie zaliczy spadków. Narażeni na utratę dochodu są pracujący na umowach cywilnoprawnych, ale również samozatrudnieni oraz... dorabiający emeryci. Ich jest blisko 400 tys. (pracujących w oparciu o umowy cywilnoprawne).
- Dopóki skala kryzysu nie będzie się gwałtownie pogłębiać, pracodawcy będą trzymać pracowników. Podobny scenariusz mieliśmy w 2009 roku, w trakcie światowego kryzysu. Pracodawcy wiedzieli doskonale, że kryzys się skończy i trzeba będzie odrabiać straty. Bez pracowników będzie to wyjątkowo trudne - dodaje Piotr Bielski. I mówi, że tak zareaguje przynajmniej część firm.
Obejrzyj i dowiedz się, jak chronić się przed koronawirusem: