- Polska jest w sercu Europy i dlatego Polacy zasługują na takie życie, jak Europejczycy w Zachodniej Europie i ku takiemu modelowi dążymy. I szybciej tam dojdziemy, niż się niektórym zdaje - zapowiadał premier Mateusz Morawiecki na ostatniej konwencji PiS w Żywcu. Wcześniej Jarosław Kaczyński sugerował, że zrównamy się z Niemcami w 2040 r.
Tymi słowami komentowali m.in. kontrowersyjny plan skokowego wzrostu płacy minimalnej. Ta, według zapowiedzi do 2023 roku, ma sięgnąć 4000 zł brutto. Jeśli tak się stanie, płaca minimalna będzie w relacji do średniej krajowej na najwyższym poziomie wśród 36 najbardziej rozwiniętych krajów OECD.
Premier i prezes PiS zapomnieli jednak, że płaca minimalna nie jest wskaźnikiem, który dobrze oddaje poziom zamożności społeczeństwa. Więcej mówią np. średnie zarobki. Niestety na ich wysokość rząd nie ma bezpośredniego wpływu. A pod względem średnich pensji nadal bardzo daleko nam do Zachodu. Co więcej, żeby dogonić Niemców, Francuzów czy Brytyjczyków zarobkami potrzeba wielu, wielu lat.
Zarobki w Polsce i innych krajach
W środę GUS podał najnowsze dane o przeciętnym wynagrodzeniu. W sierpniu wyniosło 5125 zł brutto. Na rękę wychodzi blisko 3637 zł. Przeliczając to na euro (według obecnego kursu wynoszącego 4,34 zł) wychodzi około 838 euro.
Jesteśmy na poziomie płacy na Słowacji. Wyprzedzają nas za to Czesi (około 4200 zł netto). O połowę więcej zarabia Hiszpan (5600 zł netto), a ponad dwukrotnie więcej Francuz (8200 zł netto).
Patrząc na statystyki nie dziwi emigracja zarobkowa do Niemiec i Wielkiej Brytanii. Tam średnia płaca jest rzędu 9-10 tys. zł netto. A należy podkreślić, że nie jest to wcale najwięcej. Jeszcze wyżej są kraje skandynawskie z Norwegią na czele, gdzie zarabia się miesięcznie około 12,5 tys. zł netto. Kosmiczne wydają się przy tym płace w Szwajcarii (ponad 20 tys. zł netto).
Trzeba czasu
Kiedy jesteśmy w stanie dogonić płacami zachodnią Europę, tak jak chciałby premier Morawiecki? Gdyby przyjąć super optymistyczny scenariusz, że u nas zarobki będą rosły w obecnym tempie około 7 proc., a reszta krajów zamroziłaby podwyżki, Hiszpanii dorównalibyśmy najwcześniej za 7 lat, a Niemcom za 15 lat.
To jednak tylko teoretyczne rozważania. Płace w najbardziej rozwiniętych gospodarkach rosną znacznie wolniej niż w rozwijających się, ale ciągle jednak idą w górę. Zakładając utrzymanie obecnego tempa podwyżek w poszczególnych krajach wychodzi, że Polak i Hiszpan będą zarabiać takie same pieniądze dopiero za około 22 lata (wynika to z dużych podwyżek w Hiszpanii). Łatwiej byłoby dogonić Francuzów (14 lat) czy Niemców (18 lat). Gorzej z Norwegią (34 lata), gdzie podwyżki przekraczają rocznie 3 proc.
To jednak mrzonki. Oba powyższe scenariusze z samego założenia obarczone są dużym błędem prognozowania, bo przyjmujemy, że polska gospodarka będzie się rozwijać w równie szybkim tempie co teraz przez kolejne kilkanaście lat. Ekonomiści nie mają wątpliwości, że tak nie będzie. Tym samym nawet do wspomnianego przez prezesa PiS 2040 roku zostaniemy w tyle, zmniejszając jedynie przepaść w zarobkach do Zachodu.
Za dwie dekady polskie zarobki będą stanowiły równowartość zaledwie 71 proc. średnich wynagrodzeń w Wielkiej Brytanii - wynika z raportu PwC.
Z opracowania wynika, że mimo szybkiego wzrostu płac w Polsce w 2040 roku średnie miesięczne wynagrodzenie będzie niższe niż w dojrzałych gospodarkach na świecie i zbliży się do 3 tys. dolarów, podczas gdy w Wielkiej Brytanii osiągnie poziom niemal 4 tys. dolarów, a w Niemczech blisko 4,5 tys. dolarów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl