Rzecznik Praw Obywatelskich dołącza do sprawy zainicjowanej w Trybunale Konstytucyjnym przez prezes Sądu Najwyższego.
"RPO od dawna kwestionuje automatyzm takich decyzji na podstawie niezweryfikowanych ustaleń policji i bez wyjaśniania przez starostę, czy w ogóle doszło do wykroczenia i kto był jego sprawcą" - czytamy w komunikacie biura RPO.
Rzecznik ocenia, że wskazania fotoradarów mogą być mylne. Często zdarzają się też przypadki, w których obywatele kwestionują, by to oni kierowali pojazdem w chwili zrobienia zdjęcia.
Miesiąc temu prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska złożyła wniosek o uznanie przepisów ustawy o kierujących pojazdami za niekonstytucyjne.
Chodzi m.in. o zatrzymanie prawa jazdy na mocy decyzji starosty, gdy kierowca przekroczył dopuszczalną prędkość o więcej niż 50 km/h na obszarze zabudowanym.
Prezes SN podkreśla, że w takiej sytuacji jedynym dowodem na przekroczenie dopuszczalnej prędkości jest informacja organu kontroli ruchu drogowego, co w jej opinii narusza przepisy ustawy zasadniczej.
Regulacje dookreślające, które stanowią m.in., że decyzja starosty wydawana jest na okres 3 miesięcy z rygorem natychmiastowej wykonalności, a w przypadku, gdy mimo jej wydania dana osoba będzie prowadzić samochód, starosta przedłuży okres zatrzymania prawa jazdy do 6 miesięcy.
"Obowiązującym przepisom zarzucono brak podstawowych gwarancji proceduralnych dla osób, którym zatrzymano prawo jazdy na podstawie wyżej wymienionych przepisów" - przekazywał SN informując o wniosku do TK.