W połowie miesiąca Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki, zapowiedziała, że do końca roku do Polski wpłynie zaliczka z planu RePowerEu, będącego częścią Krajowego Planu Odbudowy. Dokładnie tego KPO, które Bruksela zablokowała Warszawie ze względu na zastrzeżenia wobec praworządności w kraju.
Minister w czwartek (28 grudnia) przekazała, że wspomniane 5 mld euro wpłynęło do Polski. Premier Donald Tusk skomentował na platformie X (dawniej Twitter): "Pierwszy europejski przelew już na koncie Państwa Polskiego! Ponad 20 miliardów PLN! Załatwione, tak jak obiecałem".
Na słowa szefa rządu odpowiedział jego poprzednik - Mateusz Morawiecki. "Ciekaw jestem, co Pan w tej sprawie załatwił? Bo wniosek złożył mój rząd, a decyzję o wypłacie Rada UE zatwierdziła 8 grudnia, czyli zanim Pan został Premierem…" - stwierdził były premier z PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skąd te 5 mld euro z KPO?
Zaliczka, która właśnie dotarła do naszego kraju, była negocjowana jeszcze przez urzędników i polityków PiS. Dlaczego dostaliśmy te pieniądze, mimo że wciąż nie spełniliśmy oczekiwań Brukseli dotyczących praworządności? Przy zatwierdzaniu zaliczki UE nie sprawdza realizacji kamieni milowych i wywiązania się z zobowiązań polskiego rządu.
Czy wygrana opozycji w wyborach miała jakikolwiek wpływ na decyzję Brukseli? Niewykluczone. W listopadzie Bloomberg jako pierwszy poinformował, że Polska będzie mogła skorzystać z transzy zaliczkowej bez żadnych warunków. Agencja pisała wtedy wprost, że "ma to związek z faktem, że Donald Tusk przygotowuje się do objęcia stanowiska premiera".