- Nie wiem, ile jeszcze będziemy w stanie wytrzymać i powstrzymać się od przystąpienia do nałożonych na Rosję sankcji - powiedział Vuczić.
W "bałkańskim kotle" może się sporo zmienić dla Rosji
Stale płacimy cenę za to, że ich nie przyjęliśmy, ale jest to kwestia politycznego wyboru ze strony naszych władz - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wcześniej w trakcie nadzwyczajnego posiedzenia serbskiego parlamentu, poświęconego dialogowi z Kosowem, Marinika Tepić, jedna z liderek opozycji, skierowała do rządu wniosek o dostosowanie się Belgradu do polityki zagranicznej Unii Europejskiej. - Nałóżmy na Rosję sankcję lub przyjmijmy przynajmniej jakąś ich część, żebyśmy uniknęli ryzyka wprowadzenia sankcji przeciwko nam - podkreśliła.
Chociaż Belgrad w głosowaniach Organizacji Narodów Zjednoczonych potępił rosyjską agresję przeciwko Ukrainie, serbskie władze odmawiają przyłączenia do międzynarodowych sankcji nakładanych na Rosję.
Serbia sprzyja Putinowi
Prezydent Aleksandar Vuczić wielokrotnie demonstrował swoją prorosyjską sympatię, czego kolejnym potwierdzeniem była bardzo korzystna umowa gazowa, którą Belgrad podpisał z Gazpromem w maju 2022 r., a także porozumienie z Węgrami w sprawie budowy rurociągu, który ma dostarczać Serbii rosyjską ropę Urals.
W Serbii import gazu z Rosji stanowi aż 81 proc. Do tej pory transport rosyjskiego gazu odbywał się przez przedłużenie podmorskiego rurociągu TurkStream, po cenach niższych niż rynkowe. Gazprom jest jedynym dostawcą gazu ziemnego i większościowym właścicielem obu rurociągów dostarczających rosyjski gaz do Serbii. Ponadto jednostka Gazpromu jest współwłaścicielem serbskiego magazynu gazu Banatski Dvor.
To Gazprom bezpośrednio lub poprzez spółki zależne kontroluje serbski przemysł naftowy.