Obecna rewizja, którą rząd Donalda Tuska wszczął niedługo po przejęciu władzy, obejmuje 22 inwestycje z 56 i 11 reform z 55 ujętych w aktualnym KPO. Największa zmiana dotyczyła rezygnacji z kamienia milowego przewidującego wprowadzenie opłat od rejestracji aut spalinowych. Zamiast tego rząd idzie w kierunku programu dopłat do zakupu samochodów elektrycznych, na co ostatecznie zgodziła się Komisja Europejska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O potrzebie wszczęcia drugiej rewizji KPO mówi się w sytuacji, gdy jeszcze nie zakończyliśmy pierwszej. Pytanie, po co rozdzielać te dwa procesy, zamiast zrobić wszystko za jednym zamachem i potem już tylko inwestować unijne pieniądze? Wszystko dlatego, że nie można jednocześnie prowadzić rewizji KPO i wnioskować o płatności. Dlatego rząd ułożył sobie harmonogram działań, który przewiduje kilkumiesięczne "okienko czasowe" pomiędzy rewizjami, w ramach którego spróbuje pozyskać środki.
Jak słyszymy, aktualnie trwająca rewizja KPO skończy się w lipcu, gdy decyzję podejmie Rada UE. Potem właśnie pojawi się wspomniane okienko czasowe, które zamierzamy wykorzystać na złożenie kolejnych wniosków o płatność. W tym roku złożymy jeszcze cztery - dwa pierwsze wczesną jesienią, tak, by pieniądze z nich wpłynęły do Polski jeszcze w tym roku.
Liczymy, że dzięki temu będziemy dysponować kwotą co najmniej 30 mld zł. Kolejne dwa - przed Sylwestrem, by zacząć je inwestować na wiosnę 2025 roku. Musimy pamiętać, że nie można wnioskować o płatność, gdy trwa rewizja KPO. Dlatego kolejną rewizję zaczniemy dopiero w przyszłym roku, po sprowadzeniu do Polski funduszy z tych czterech wniosków - wyjaśnia Jan Szyszko, wiceminister funduszy i polityki regionalnej.
Co do poprawki
Z naszych rozmów wynika, że w ramach kolejnej rewizji rząd na razie nie przewiduje, by jakikolwiek kamień milowy z części grantowej miał zostać usunięty. Raczej mówi się o urealnieniu wskaźników w ramach konkretnych przedsięwzięć z KPO lub przesunięciu terminów.
Najpewniej będziemy chcieli w ramach kolejnej rewizji skorygować kamień milowy dotyczący reformy planowania przestrzennego. Gdy porównujemy tempo zgłaszania planów do tempa z innych państw, to ta reforma przebiega w Polsce najszybciej w Europie. Mimo to nie spełnia wskaźników z KPO, które wynegocjował poprzedni rząd. Takich absurdów w KPO jest kilka - potwierdza Jan Szyszko.
Reforma planowania przestrzennego to pięta achillesowa
Zamiast planów zagospodarowania przestrzennego na znacznej części powierzchni Polski, inwestorzy ubiegają się o decyzje o warunkach zabudowy. To jedna z bolączek procesu inwestycyjnego w Polsce. Być może korekt wymagać będzie wskaźnik dotyczący likwidacji białych plam internetowych.
To wyzwanie natury rynkowej, nie zawsze inwestorzy prywatni są chętni do realizacji projektów szerokopasmowych na wybranych obszarach, a przez to istnieje ryzyko niezakontraktowania wszystkich przewidzianych na to środków - uzupełnia Jan Szyszko.
Jakieś przesunięcia mogą okazać się także konieczne w przypadku inwestycji w obszarze zdrowotnym.
W kolejce po kasę
To jeden z najbardziej newralgicznych punktów KPO, ponieważ pierwotnie rząd zapisał w pakiecie zdrowotnym duże przedsięwzięcie, czyli reformę szpitali, którą ostatecznie z powodów politycznych PiS odpuścił. Jednak to wymagało od nowego rządu renegocjacji pakietu zdrowotnego, by pieniądze nie przepadały, a mogliśmy stracić nawet 10 mld zł.
Ostatecznie w ramach negocjacji z KE, Bruksela zgodziła się na korektę zobowiązań i wycofanie się z poprzedniej reformy. Z KPO na zdrowie może trafić nawet 17 mld zł m.in. na nowy sprzęt dla szpitali, modernizację placówek medycznych, szkolenie personelu i kadry zarządzającej czy zwiększenie dostępności do usług medycznych.
Rząd próbuje lawirować pomiędzy rewizjami a wnioskowaniem o płatność z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, trwa walka z czasem. Środki z grantów KPO muszą być rozliczone do 31 sierpnia 2026 roku, natomiast te z części pożyczkowej muszą być do tego czasu jedynie zakontraktowane, co oznacza, że realnie mogą być wydane później. Jeśli np. okaże się, że jakieś przedsięwzięcie z KPO wykonamy w dużo mniejszej skali, niż pierwotnie zakładaliśmy, będzie okazja przesunąć środki na inne cele. Po drugie, rząd jest pod silną presją ze strony przyszłych beneficjentów środków z KPO, zwłaszcza samorządów.
Jesteśmy w dialogu z ministerstwami, choć jeszcze nie uzyskaliśmy tego, co sobie założyliśmy. Mamy tu wspólny cel, by po prostu pieniądze z KPO nie przepadły, a jest mało czasu - mówiła w zeszłym tygodniu na konferencji samorządowców Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska.
- Jako metropolie, duże miasta, postulujemy, żebyśmy mogli położyć faktury za zakupy i inwestycje, które już zostały wykonane i spełniają cele założone także przez Komisję Europejską. Jednymi z takich zakupów są np. kupno autobusów zeroemisyjnych, tramwajów, czy wreszcie inwestycje, które pozwalają oszczędzać energię - wskazywała Aleksandra Dulkiewicz.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl