Czeska gospodarka już jest gotowa na euro, problem pozostaje jednak wola polityczna. Temat porzucenia korony czeskiej budzi wciąż duże emocje u naszych południowych sąsiadów, choć ostatnie wypowiedzi prezydenta Petera Pavela mogą oznaczać zmianę kursu.
W noworocznym orędziu Pavel przekonywał, że "po latach powinny zacząć być podejmowane konkretne kroki, które doprowadzą Republikę Czeską do wypełnienia zobowiązania dotyczącego przyjęcia euro. Wspólna waluta jest logiczną przyszłością" - przypomina "Gazeta Wyborcza".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Doroczne sprawozdanie wydawane na jesieni daje zwolennikom euro dodatkowy argument. Ministerstwo finansów przedstawiło wówczas raport przygotowany wspólnie z bankiem centralnym, który pozytywnie ocenia stopień dostosowania gospodarczego Czech do strefy euro oraz gotowość kraju do przyjęcia wspólnej waluty.
Nie łatwa droga
Problemem pozostaje jednak rozbieżne stanowisko w rządzie kierowanym przez Petra Fiali z ramienia ODS.
Jak pisał czeski dziennik ekonomiczny "Hospodarske Noviny", jeszcze w maju, premier przekonywał, że biorąc pod uwagę obecną sytuację gospodarczą, wprowadzenie euro w Czechach nie jest tematem, o którym można by dyskutować w bieżącej kadencji. Podkreślał, jego kraj nie spełnia tzw. kryteriów z Maastricht, które są warunkiem przystąpienia do strefy euro. Należą do nich m.in. osiągnięcie stabilności cen oraz stabilności finansów publicznych.
Choć główna partia ODS jest przeciwna przystąpienia do strefy euro, to pozostałe cztery z pięciu partii koalicyjnych popierają przyjęcie euro.
Minister finansów mówi stop
Przypomnijmy, że jeszcze pod koniec listopada, będący członkiem ODS szef resortu finansów Zbyňek Stanjura chciał, aby cały rząd zgodził się, że w przyszłym roku nie podejmie żadnych kroków w stronę strefy euro.
To wywołało gwałtowne wzburzenie u pozostałych koalicjantów. Ministrowie TOP 09, STAN, Piraty i KDU-ČSL sprzeciwili się i nie dali Stanjurowi zielonego światła do tych działań - wyjaśniały "Hospodarske Noviny".