"Europejska waluta, europejskie zarobki". Baner Ryszarda Petru wywołał emocje
Ryszard Petru od dawna opowiada się za wprowadzeniem euro w Polsce. Teraz postanowił przypomnieć o tym w kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Jego hasło "europejska waluta, europejskie zarobki" wywołało jednak sporo komentarzy. Nie zabrakło też tych zgryźliwych.
Po pół roku w Sejmie Ryszard Petru zdecydował się zamienić posadę posła na europosła. Dlatego też kandyduje z Dolnego Śląska i Opolszczyzny do Parlamentu Europejskiego. Jest "jedynką" Trzeciej Drogi w tym okręgu wyborczym.
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Petru promuje euro
Jeśli uzyska mandat, to zmieni się nie tylko miejsce jego pracy (polski parlament obraduje w Warszawie, natomiast PE pracuje głównie w Brukseli), ale także i uposażenie. Wszak polski poseł w podstawowym wariancie może liczyć na pensję rzędu 12,8 tys. zł brutto, natomiast europoseł – niecałe 10,1 tys. euro brutto (co daje niemal 43,3 tys. zł brutto według aktualnego kursu).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Im większe ryzyko, tym większa musi być marża - Jarosław Szanajca - Dom Development w Biznes Klasie
Właśnie na ten ostatni aspekt zwracają uwagę komentujący hasło wyborcze Ryszarda Petru. W poniedziałek polityk ruszył ze swoją kampanią wyborczą i m.in. w serwisie X pokazał swoje hasło wyborcze, które brzmi:
Europejska waluta. Europejskie zarobki.
Poseł związany z Polską 2050 chciał w ten sposób podkreślić, że jest zwolennikiem wprowadzenia euro w Polsce, na co zresztą wskazał w innym wpisie. Część komentujących jendak otwarcie kpi z takiej autopromocji. Wskazują, że w ten sposób Ryszard Petru ujawnił, po co wybiera się do Parlamentu Europejskiego.
Znakomity banner wyborczy. Lubię szczerych polityków – napisał Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski.
To nie Parlament Europejski zdecyduje o euro w Polsce
Na inny aspekt zwrócił uwagę ekonomista Rafał Mundry. W odpowiedzi na posta dziennikarza zwrócił on uwagę, że to nie gestii Parlamentu Europejskiego leży decyzja o ewentualnym przyjęciu euro w Polsce, więc promowanie europejskiej waluty przy starcie do PE mija się z celem.
Na tę samą kwestię w ostatniej opinii dla money.pl zwrócił uwagę Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion. Ekspert skomentował w niej słowa Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że realna wartość euro to 2,55 zł.
Po co przed wyborami do Parlamentu Europejskiego Prawo i Sprawiedliwość wyciąga temat przystąpienia Polski do strefy euro? Przecież Parlament Europejski nie ma nic do powiedzenia w tej sprawie. Nic. W tej sprawie rację ma Adam Glapiński, szef NBP. Bez jego podpisu nie da się złożyć wniosku o wejście do tej strefy. Potrzebny jest tylko podpis ministra finansów i prezesa NBP, a dopóki prezesem jest Adam Glapiński, to takiego podpisu nie będzie – zauważył Piotr Kuczyński.
Analityk podkreślił też, że art. 227 ust. 1 Konstytucji RP mówi o tym, że Narodowemu Bankowi Polskiemu przysługuje "wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej". Choć nie jest w tym przepisie ani słowem wspomniany złoty, to jednak przed przyjęciem euro należałoby zmienić ten przepis ustawy zasadniczej, gdyż polski bank centralny nie będzie wyłącznym emitentem waluty europejskiej.