W oczekiwaniu na pomoc władz i współpracę z bankami, frankowicze ciągle nerwowo zerkają na kursy wymiany szwajcarskiej waluty. Od początku roku sytuacja zmienia się na ich korzyść, choć do stanu z okresu zaciągania kredytów jest jeszcze bardzo daleko.
Jeszcze w styczniu za jednego franka trzeba było dać ponad 4,10 zł. W pierwszych dniach sierpnia kurs był już nawet przez chwilę poniżej 3,70 zł. To oznacza mniej więcej o 10 proc. niższą miesięczną ratę przekazywaną bankowi.
Na wykresie notowań franka widać wyraźny trend spadkowy, który jednak zatrzymał się. Od dwóch tygodni kurs waha się w przedziale 3,70-3,80 zł. Czy to koniec dobrej passy i znowu trzeba będzie przygotować się na wzrost rat?
Największą falę umocnienia się polskiej waluty i jednocześnie osłabienia franka mamy za sobą - ocenia Paweł Cymcyk, prezes Związku Maklerów i Doradców (ZMiD). Uspokaja jednak, że druga połowa roku powinna raczej przebiegać pod względem stabilizacji notowań. Wizja płacenia ponad 4 zł za franka jest mało prawdopodobna.
Ekspert radzi, żeby frankowicze przygotowali się na kursy w zakresie od 3,70 do 3,90 zł. Według Cymcyka, w przypadku negatywnych wydarzeń o charakterze politycznym lub gospodarczym w drugiej połowie roku, jakie mogą pojawić się na rynkach finansowych, trzeba będzie się liczyć z tym, że frank jako "bezpieczna przystań" będzie przyciągał inwestorów. A to będzie windować notowania w górę.
Czy jest szansa na powrót franka w okolice 2 lub nawet 3 zł, tak jak miało to miejsce przed 2009 rokiem? Cymcyk nie pozostawia złudzeń, że jest to w tym momencie bardzo mało prawdopodobne.
- Świat, gospodarka i banki centralne postępują zupełnie inaczej niż 10 lat temu. Zatem perspektywa dojścia do tak niskich poziomów na razie sięga wielu, wielu lat - wskazuje prezez ZMiD.
Wskazuje się dwie główne przyczyny, stojące za dotychczasowym, tegorocznym umocnieniem złotego i osłabieniem franka. Z jednej strony światowa gospodarka przyspiesza. To zachęca inwestorów do lokowania pieniędzy w bardziej ryzykownych aktywach, przynoszących teoretycznie większe zyski. Do takich należy polska waluta.
Do tego sama polska gospodarka radzi sobie zaskakująco dobrze. Wzrost PKB w pierwszych dwóch kwartałach tego roku był w okolicach 4 proc., podczas gdy 2016 rok kończyliśmy zwyżką na poziomie zaledwie 2,5 proc. Przykrywa to niepokoje związane z polityką i skonfliktowaniem rządu z Unią Europejską.