Zacznijmy jednak od Chin, gdyż jest to kierunek, który jest przez rynki zazwyczaj bagatelizowany, o ile nie dzieje się tam coś naprawdę szczególnego.
W odróżnieniu od Wall Street chiński Hang Seng zaliczył dziś trzeci dzień spadków i jest na poziomie, na którym był w listopadzie ubiegłego roku, czy w lipcu, czy… tak naprawdę przez dużą część poprzedniej dekady. Powodów jest oczywiście wiele, ale jeden z nich jest wyraźny – brak dodruku w Państwie Środka.
Ponadto Chiny mocno interweniowały w czasie związanych z pandemią restrykcji, ale – w odróżnieniu od świata zachodniego, szybko tę dodatkową pomoc zaczęły ograniczać, a nadzwyczajny popyt zagraniczny wykorzystują do zacieśnienia gospodarczego.
Wiele miar, które w przeszłości korelowały z pewnym opóźnieniem z koniunkturą wskazuje na jej schłodzenie i w ten obraz wpisują się opublikowane dziś indeksy PMI – przemysłowy zwalniający do 50,9 pkt., zaś usługowy do 53,5 pkt.
Czy będzie to jeden z przyczynków do globalnego spowolnienia po fali "otwarć” zachodnich gospodarek? Warto ten wątek z pewnością śledzić.
Inflacja w Polsce ma znaczenie głównie medialne. Po majowym szczycie, czerwcowe dane pokazały lekki jej spadek (4,4 proc.), głównie z tytułu efektów bazy.
O ile jednak na przykład w USA uwaga koncentrować się będzie na normalizacji inflacji, o tyle w Polsce po przejściowym spadku, inflacja może jeszcze wzrosnąć ponad 5 proc. w wyniku wzrostu cen żywności.
Wszystkie oczy na USA
Na rynku globalnym kluczowy będzie raport ADP w Stanach Zjednoczonych, który poznamy o 14.15. Jest to szacunek zmiany zatrudnienia w sektorze prywatnym – kluczowa publikacja przed piątkowym NFP.
Konsensus rynkowy wskazuje na solidne +600 tys., choć w ostatnich miesiącach raport nie zawsze był dobrym prognostykiem raportu rządowego. Dla rynku szybka poprawa na rynku pracy nie byłaby dobrą wiadomością, bo wytrąciłaby kolejny argument z rąk Fed przemawiający za utrzymaniem dodruku.
Zobacz też: Kursy walut. Wall Street cieszy się z ... wirusa
Wiele wskazuje jednak na to, że zatrudnienie w USA rośnie w umiarkowanym tempie, gdyż firmy raportują problemy ze znalezieniem pracowników o odpowiednich kwalifikacjach.
Raport będzie ważny dla dolara, który nieznacznie się umocnił w tym tygodniu. O 8.10 euro kosztuje 4,5202 złotego, dolar 3,7988 złotego, frank 4,1213 złotego, zaś funt 5,2597 złotego.