W tym tygodniu poznaliśmy przede wszystkim dane o inflacji (zarówno konsumenckiej, jak i producenckiej), które pokazują, że problem wzrostu cen, nawet jeśli ostatecznie okaże się w większości przejściowy, nie powinien być bagatelizowany.
Dziś kolejny element układanki, czyli sprzedaż detaliczna. Ta od dwóch miesięcy maleje i rynek oczekuje… kolejnych słabych danych (spadek sprzedaży ogółem o 0,4 proc. miesiąc do miesiąca, wzrost sprzedaży bez samochodów o 0,4 proc.).
Zobacz też: Kursy walut. Trwa passa słabości złotego
Tym niemniej warto pamiętać o tym, że sprzedaż została bardzo zniekształcona najpierw przez "czeki Trumpa”, a następnie przez "czeki Bidena” i obecnie znajduje się – nawet pomimo spadków, znacznie wyżej nie tylko niż przed pandemią, ale niż gdyby utrzymał się wzrost w tempie sprzed pandemii! Dlatego niewielkie spadki miesięczne nie oznaczają słabości popytu i dopiero ich utrzymanie przez dłuższy okres mogłoby być problematyczne. Dane o 14.30.
Ponadto warto zwrócić uwagę na oczekiwania inflacyjne publikowane o 16.00 przy okazji badania sentymentu konsumentów (indeks uniwersytetu z Michigan). Poprzedni miesiąc przyniósł lekki spadek oczekiwań, ale nadal są one dość wysokie. Jeśli oczekiwania będą spadać, Fed będzie mieć argument do swojej narracji.
Złoty wczoraj próbował odrabiać straty, ale udało się to tylko połowicznie. Dolar nadal radzi sobie dobrze, co widać było na parze GBPUSD, która mocno wzrosła po sugestii zakończenia dodruku pieniądza, a i tak do końca dnia cała zwyżka została zniwelowana. O 8.40 euro kosztuje 4,5779 złotego, dolar 3,8778 złotego, frank 4,2206 złotego, zaś funt 5,3593 złotego.