31 stycznia prezydent Andrzej Duda podpisał budżet, po czym skierował ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Wniosek uzasadnił wątpliwościami związanymi z prawidłowością procedury uchwalenia dokumentu. Powodem jest sprawa Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, którzy - zdaniem opozycji - nie mieli możliwości wzięcia udziału w głosowaniach. Druga strona sporu uważa, że skazani prawomocnym wyrokiem politycy z chwilą ogłoszenia wyroku stracili swoje mandaty.
Jaką decyzję może podjąć Trybunał Konstytucyjny i w jaki sposób może ona wpłynąć na działania rządu?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niekonstytucyjność całego budżetu możliwa?
Dr hab. Joanna Juchniewicz z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie w rozmowie z money.pl przyznaje, że ewentualne orzeczenie TK może mieć daleko idące konsekwencje. Zastrzega przy tym, że dziś nie wiemy, czy i kiedy wyrok zapadnie, jaka będzie jego treść i czy rząd do orzeczenia się zastosuje.
- Biorąc pod uwagę, co mówił prezydent, zapowiadając złożenie wniosku w sprawie budżetu do Trybunału Konstytucyjnego, to moim zdaniem Trybunał będzie mógł się odnieść do budżetu jako całości. Może uznać, że konstytucyjnie określona procedura uchwalania ustawy budżetowej została naruszona - stwierdza konstytucjonalistka.
Co więc stanie się, jeśli Trybunał Konstytucyjny orzeknie niekonstytucyjność całego budżetu albo procedury jego uchwalania? - Po pierwsze nie będzie podstawy do skrócenia kadencji Sejmu. To uprawnienie prezydenta wygasło, gdy otrzymał ustawę - wyjaśnia ekspertka.
TK może ogłosić odroczenie utraty mocy obowiązującej ustawy budżetowej. Czyli stwierdzić np., że ustawa będzie obowiązywać przez określony czas. Maksymalnie może to być 18 miesięcy, co w przypadku tej ustawy nie miałoby większego sensu, bo ustawa budżetowa obowiązuje przez rok. Trybunał może orzec jednak krótszy okres odroczenia - na przykład trzymiesięczny. Albo po orzeczeniu ustawa budżetowa natychmiast utraci moc obowiązującą - wyjaśnia konstytucjonalistka.
Tę tezę potwierdza w rozmowie z money.pl prof. Ryszard Piotrowski. - Nie wiadomo, jakie będzie orzeczenie Trybunału, ale będzie mógł on np. orzec, że procedura przyjmowania budżetu została naruszona. I stwierdzić, że po określonym czasie ustawa budżetowa traci moc - wyjaśnia konstytucjonalista.
Co zrobi rząd? "Ja bym orzeczenia nie ignorowała"
To, co wydarzy się później, zależy od tego, jak rząd zareaguje na wyrok. Nie wiemy, czy go uzna. Rozmówczyni money.pl podkreśla, że konsekwencje orzeczenia TK mogą być jednak bardzo poważne.
- Ja na miejscu rządu nie ignorowałabym orzeczenia o tym, że budżet utraci moc natychmiast (co jest mniej prawdopodobne) czy w określonym czasie. Rząd musiałby wówczas przygotować projekt ustawy o prowizorium budżetowym. Procedura uchwalania jest analogiczna do budżetu, a różnica jest taka, że ustawa o prowizorium budżetowym ma krótszy czas obowiązywania - wyjaśnia ekspertka.
- Ścieżka jest jednak taka sama jak w przypadku budżetu. A zatem prezydent i tę ustawę może odesłać do TK. A ten może uznać ją za niekonstytucyjną. I prezydent, i Trybunał mogą być konsekwentni i uznawać, że bez panów Wąsika i Kamińskiego każda ustawa przyjęta przez Sejm jest niekonstytucyjna - dodaje.
Dr hab. Joanna Juchniewicz precyzuje też, co stanie się, gdy TK użyje "broni atomowej" i ustawa budżetowa od razu straci moc. Jej zdaniem w najgorszym scenariuszu oznaczałoby to "konieczność wstrzymania wszelkich wydatków". - Orzeczenie o niekonstytucyjności budżetu bez odroczenia utraty obowiązywania ustawy, czyli ze skutkiem natychmiastowym, sprawi, że rząd nie będzie miał żadnych podstaw, by prowadzić gospodarkę finansową. A gdyby rząd jednak kontynuował wydawanie pieniędzy, naraziłby się na zarzut działania bez podstawy prawnej - mówi.
Ekspertka tłumaczy, że Donald Tusk może mieć spory kłopot, by ewentualne orzeczenie TK podważyć. Wszystko przez przepisy, które dają Julii Przyłębskiej sporą swobodę.
Kluczowe będzie to, w jakim składzie będzie wydane orzeczenie. Do rozpatrzenia wystarczy pięciu sędziów. I jeśli w składzie orzekającym znajdą się prawidłowo wybrani sędziowie, kwestionowanie orzeczenia z uwagi na niewłaściwy skład będzie tutaj raczej niemożliwe - uważa rozmówczyni money.pl.
Tego nie przewidzieli twórcy konstytucji
Zdaniem prawniczki obecny kryzys konstytucyjny, trwający od 2015 r., jest dowodem na to, że twórcy konstytucji nie przewidzieli, iż ustawę zasadniczą będzie można łamać w ordynarny sposób. - Twórcy konstytucji sądzili - w dobrej wierze - że konstytucja nie będzie wykorzystywana instrumentalnie. Tak jak pewnie nie przypuszczali, że do Sejmu będą kandydowali przestępcy - dodaje.
Wydawało nam się też, że Trybunał Konstytucyjny, w którym zasiada 15 sędziów, będzie naszym bezpiecznikiem z uwagi na autorytet osób, które zasiadają w tym gremium. Kandydatury podobały się nam mniej lub bardziej, ale przez lata ten system funkcjonował. Niestety doprowadzono do tego, że ten niezwykle ważny bezpiecznik nie działa - mówi dr hab. Joanna Juchniewicz.
Jej zdaniem cały czas odczuwamy skutki decyzji prezydenta, który odmówił odebrania ślubowania od trzech prawidłowo wybranych sędziów Trybunału.
- Nie ma wątpliwości, że prezydent złamał tu konstytucję, bo ona nie daje mu na tym polu żadnego wyboru. Prezydent odbiera ślubowanie od sędziów, tak jak powołuje premiera i rząd. Skoro odmówił przyjęcia ślubowania od prawidłowo wybranych sędziów do TK, to równie dobrze mógłby nie zaprzysiąc Donalda Tuska - ocenia ekspertka.
Twórcy konstytucji nie przewidzieli, że prezydent może się tak zachować Jest wprawdzie odpowiedzialność konstytucyjna, ale przed Trybunałem Stanu może go postawić 2/3 Zgromadzenia Narodowego. Instytucja odpowiedzialności konstytucyjnej powinna być przemodelowana, by nie była wirtualnym straszakiem - dodaje.
Potrzebna nowa ustawa o TK. "Odbicie" niemal niemożliwe
Zdaniem Juchiewicz dziś trudno ocenić, jak skończy się zamieszanie z budżetem i Trybunałem Konstytucyjnym. - Być może poza teatrem politycznym, którego jesteśmy świadkami, dzieje się jednak coś więcej, toczą się jakieś rozmowy, które mają sprawić, że z tego kryzysu wyjdziemy - mówi konstytucjonalistka.
Dodaje, że "odbicie" Trybunału Konstytucyjnego, tak jak miało to miejsce w przypadku mediów publicznych czy Prokuratury Krajowej, wydaje się mało realne. - Trudno mi sobie wyobrazić, że sędziowie Muszyński, Wyrembak i Piskorski dobrowolnie spakują swoje rzeczy i uznają, że poprzedni Sejm wybrał ich w nieprawidłowy sposób. To mało realne. Podobnie jak siłowe wejście nowych sędziów. Trudno sobie wyobrazić, by jakiś osiłek torował drogę nowym sędziom - wskazuje.
W jej opinii najlepszym wyjściem byłoby uchwalić nową ustawę o TK. - Taką, która uniemożliwi żonglowanie składami. Można zaryzykować, zobaczyć, co zrobi prezydent. Liczę na to, że Andrzej Duda okaże się mężem stanu - podsumowuje dr hab. Joanna Juchniewicz.
Fitch: ryzyko dla skuteczności rządu
Do sytuacji w Polsce odniosła się ostatnio agencja ratingowa Fitch. Jak wskazała, eskalacja napięć politycznych zwiększyła ryzyko dla skuteczności rządu. "To może skomplikować wysiłki na rzecz konsolidacji fiskalnej i opóźnić otrzymanie funduszy unijnych - zauważyła.
Dodała, że przedłużające się napięcia mogą również zaważyć na nastrojach rynkowych, które od grudnia były odporne na wydarzenia polityczne. "Zwłaszcza jeśli podważy to stabilność i funkcjonowanie kluczowych instytucji" - czytamy.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl