W piątek kurs funta brytyjskiego (GBP) runął. Osiągnął 37-letniego minimum w stosunku do dolara amerykańskiego (USD), zbliżając się do poziomu 1,1. Zdaniem eksperta zadział splot negatywnych czynników.
- Przede wszystkim są to fatalne perspektywy dla gospodarki Wielkiej Brytanii. Bank Anglii obniżył swoje prognozy gospodarcze, które zakładają recesję. Wielka Brytania mierzy się z potężnym kryzysem energetycznym, co ma ogromny wpływ na sytuację kraju. Mieszkańcom przez najbliższe miesiące będzie doskwierać inflacja utrzymująca się powyżej 10 proc. Stopy procentowe w Wielkiej Brytanii są na niskim poziomie (2,25 proc.) w relacji do Stanów Zjednoczonych (ponad 3 proc.) - mówi w rozmowie z money.pl Daniel Kostecki, analityk i dyrektor polskiego oddziału Conotoxii, właściciela Cinkciarza.
Jak zauważa ekspert, wiele wskazuje, że dalsze podwyżki stóp będą ostrzejsze w Stanach niż na Wyspach Brytyjskich. Według niego to będzie odbijało się na brytyjskiej walucie. Obecnie względem dolara jest najtańsza od lat 80.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wielka Brytania walczy z kryzysem. Sytuacja się pogarsza
Negatywnych danych z Wysp Brytyjskich spływa coraz więcej. Dziś opublikowano wyprzedzające wskaźniki PMI dla sektora przemysłowego i usługowego Wielkiej Brytanii. Okazały się one gorsze od oczekiwań rynku, co zdaniem Kosteckiego, mogło tylko dolać oliwy do ognia.
- Pojawiły się również wyniki badań dotyczące sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii. Wynika z nich, że brytyjski konsument będzie wstrzymywał się z zakupami, co odbije się na gospodarce tego kraju - dodaje nasz rozmówca.
Ponadto na Wyspach Brytyjskich pojawiły się propozycje cięcia podatków, które ogłosił w piątek brytyjski minister finansów Kwasi Kwarteng. W ten sposób ma zostać przełamana stagnacja gospodarcza. Krytycy wskazują jednak, że cięcia odbędą się kosztem wzrostu zadłużenia kraju. Szacowany koszt dla budżetu państwa wynosi 161 mld funtów przez 5 lat. Zdaniem Kosteckiego, to wywołało ucieczkę z rynku obligacji oraz rynku funta.