Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji rozważa wprowadzenie podatku dla osób bezdzietnych, tzw. bykowego. Miałoby to na celu sprawić, że Polacy zaczną wreszcie rodzić dzieci. Dotychczasowe próby zwiększenia liczby urodzeń nie przyniosły rezultatów oczekiwanych przez rząd, stąd poszukuje on nowych rozwiązań.
Okazuje się jednak, że Polacy nie chcą być jednak zmuszani do tego przy pomocy podatków. Według badania dla WP na panelu Ariadna nie zgadzamy się na taką formę stymulacji dzietności.
Ankietowani jasno wskazują, że większość Polaków, bo aż 72 proc. nie akceptuje bykowego. 46 proc. z badanych wyraziło swój zdecydowany sprzeciw wobec pomysłu MSWiA. Z nowym podatkiem zgadza się zaledwie 16 proc.
Co ciekawe, zgodność w tej kwestii przejawiają wyborcy obu największych partii. 72 proc. zwolenników Prawa i Sprawiedliwości opowiedziało się przeciwko bykowemu, a 17 proc. za nim. Z kolei wśród osób popierających Platformę Obywatelską 75 proc. osób nie chce nowej daniny prorodzinnej. Przychylnych jej jest 21 proc. wyborców PO.
Jednak zwolennicy nowego podatku nie chcieliby, aby uderzał on po kieszeni Polaków. Gdyby MSWiA zdecydowało się na wprowadzenie bykowego, to znaczna część popierających go badanych (37 proc.) preferowałaby obciążenie w wysokości zaledwie do 50 złotych miesięcznie. Trudno by było z tego sfinansować 500+.
Z kolei tylko 9 proc. zwolenników chciałoby, by bykowe wynosiło powyżej 500 złotych na miesiąc. Jeśli podatek wynosiłby taką kwotę, to trudno byłoby go płacić najsłabiej zarabiającym. Przypomnijmy, że pensja minimalna na rękę to ok. 1600 zł.
16 proc. badanych uważa, że bykowe powinno zmieścić się w granicy 201 a 500 złotych. Podobna ilość osób (14 proc.) zgadza się z wysokością podatku na poziomie między 151 a 200 złotych.
Tylko 9 proc. byłaby usatysfakcjonowana bykowym w wysokości pomiędzy 101 a 150 złotych, a co szósty z badanych zgodziłby się z opłatą od 51 do 100 złotych.
- Gdyby zapytać Polaków o ulgi podatkowe na dzieci, to sporo osób byłoby za ich wprowadzeniem – powiedział nam Aleksander Łaszek, główny ekonomista i wiceprezes zarządu Forum Obywatelskiego Rozwoju.
- Mamy już w prawie ulgi na najmłodszych i nikt przeciwko nim nie protestuje. A tak naprawdę efekt ekonomiczny tych ulg jest podobny, co tzw. podatek bykowy. Więcej mają płacić osoby, które nie mają dzieci – dodał.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji już jakiś czas temu poinformowało, że pomysł opodatkowania bezdzietnych jest wyłącznie "wstępną koncepcją, która zawiera różne propozycje dot. migracji i rynku pracy”. Elżbieta Witek, szefowa MSWiA, podjęła decyzję, że nie będą prowadzone żadne prace nad bykowym na obecnym etapie opracowywania strategii przez ministerstwo.
Badanie w panelu Ariadna zostało przygotowane na próbie 1040 osób w wieku od 18 lat wzwyż.