Wprawdzie Szwedzi mieli nadzieję, że jeśli – jako jedyny kraj w Unii Europejskiej – nie wprowadzą wiosną lockdownu, a skoncentrują się na przypominaniu ludziom, że sami mogą spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa, to gospodarka łagodnie przejdzie przez turbulencje. Tak się jednak nie stało, bo otwarte sklepy i restauracje nie mogły ratować gospodarki w sytuacji, gdy spadły zamówienia z zagranicy, a międzynarodowe koncerny wstrzymywały produkcję – również w Szwecji.
W tej sytuacji minister finansów Magdalena Andersson przedstawiła "plan naprawczy", który można streścić jako "wyprowadzanie kraju z kryzysu przez pracę". 11 mld koron szwedzkich (ok. 4,8 mld zł) zostanie przeznaczone na przeciwdziałanie bezrobociu i jego skutkom. W 2021 i 2022 roku więcej pieniędzy dostaną urzędy pracy, więcej funduszy pójdzie na szkolenia zawodowe.
Rząd zaplanował również ulgi podatkowe na kwotę 30 mld koron (13 mld zł). Skorzystają przede wszystkim najmniej zarabiający oraz emeryci, którzy dostają najniższe świadczenia.
Prezentując program, Magdalena Andersson podkreśliła, że rozmowy z partnerami politycznymi ograniczyły głębokość zmian socjalnych.
– Sposób dystrybucji w tym budżecie ma charakter głęboko socjaldemokratyczny. Najwięcej dostaną obywatele mający niższe dochody, a ci, którzy już są bogaci, nie będą mogli czerpać z niego na tych samych prawach. Jest jednak jasne, że nie jest to ten sam budżet, który byśmy przygotowali, gdyby socjaldemokraci rządzili samodzielnie – powiedziała, cytowana przez "GW".