We wtorek rząd w komunikacie prasowym poinformował o złożeniu autopoprawki do projektu reformy podatkowej Polskiego Ładu. Ograniczy ona listę podmiotów, które zapłacą podatek przychodowy. Zwolnione z niego będą m.in. firmy, które nie mają swobody ustalania ceny, gdyż jest ona regulowana przez państwo (energia) lub jest uzależniona od notowań na światowych rynkach (kopaliny).
Tomasz Ulatowski, radca prawny, menadżer w dziale podatkowym WPW Wołczek, Proksa & Wspólnicy, przyznaje: na nowych przepisach skorzystają państwowe spółki. - W trakcie konsultacji projektu zmian podatkowych Ministerstwo Aktywów Państwowych podnosiło sprzeciw wobec minimalnego podatku dochodowego, bo uderzy on m.in. w spółki skarbu państwa - przypomina nasz rozmówca.
- To nierówne traktowanie podmiotów prawa gospodarczego, bo jeden będzie musiał zapłacić podatek, a drugi - już nie. To już jest skandaliczne. Podejrzewam, że będzie to uznane przez Komisję Europejską jako niedozwolona pomoc publiczna - dodaje dr Łukasz Bernatowicz, radca prawny i ekspert BCC.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zajmował się innym polskim podatkiem - od handlu, ale wtedy nie dopatrzył się znamion niedozwolonej pomocy publicznej.
Błyskawiczne prace nad reformą podatkową
Wątpliwości ekspertów wzbudza też ekspresowe tempo prac, które ich zdaniem może powodować błędy legislacyjne (stąd autopoprawka rządu tuż przed posiedzeniem Sejmu). Zapowiedź Polskiego Ładu poznaliśmy dopiero w maju, a w życie ma wejść z początkiem przyszłego roku.
Dlatego też konsultacje społeczne rządzący przeprowadzili w błyskawicznym tempie. Ich kulisy zdradza Łukasz Bernatowicz, który jest wiceprzewodniczącym Rady Dialogu Społecznego. - Przedstawiono nam założenia, pokazano nam prezentacje, które nie trzymały się rzeczywistości. I tyle. Zgłosiliśmy do projektu krytyczne uwagi, na co pan premier powiedział, że skoro nie podoba nam się podwyżka podatków, to żebyśmy pokazali inne źródła finansowania Polskiego Ładu. Nie jest naszą rolą wskazywanie źródeł finansowania programu rządowego - puentuje nasz rozmówca.
- Warunkiem przyjęcia dobrych ustaw jest umożliwienie ich gruntownej analizy, skonsultowanie ze wszystkimi zainteresowanymi. W przypadku Polskiego Ładu okres tych konsultacji został wydłużony, jednak i tak, biorąc pod uwagę zakres zmian, jest on bardzo krótki - ocenia mecenas Marcin Kozłowski, adwokat w kancelarii Chałas i Wspólnicy.
Inne zdanie ma z kolei Jakub Sawulski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Przyznał, że czasu na konsultacje było mało. Od razu wskazał też jednak na korzyści z takiego stanu rzeczy. - Zastanówmy się, co by było, gdyby tego czasu było więcej. W krótkim czasie przeznaczonym na konsultacje społeczne lobby przedsiębiorców wynegocjowało dla siebie istotne ulgi w stosunku do tego, jak wyglądał pierwotny projekt. Pytanie, czy gdyby ta debata trwała jeszcze dłużej, to "rozmiękczenie" tego projektu nie byłoby jeszcze większe - mówi przedstawiciel rządowego think-tanku.
W środę do sprawy odniosła się marszałek Elżbieta Witek, której zdaniem było "sporo czasu" na zapoznanie się z projektami, zwłaszcza że były one w konsultacjach.
Reforma wchodzi w życie od nowego roku
Rządzącym zależy na jak najszybszym uchwaleniu przepisów, ale może się okazać, że nastąpi to dopiero pod koniec października. Wszystko dlatego, że nad Polskim Ładem pochyli się również Senat, w którym większość ma opozycja.
Vacatio legis (okres od uchwalenia do wejścia w życie ustawy) może zatem potrwać dwa miesiące. Przy założeniu, że projekt ustawy uda się przegłosować na trwającym posiedzeniu.
- Pewnie vacatio legis mógłby być dłuższy. Im większy jest okres wprowadzenia podatku do momentu jego wejścia w życie, to tym lepiej przedsiębiorcy mogą się do tego przygotować - uważa Jakub Sawulski.
- W przypadku tak znaczących zmian, jakie niesie za sobą Polski Ład, dobrze by było, aby przedsiębiorcy mieli czas na przygotowanie się do zmian. Niestety, zmiany na ostatnią chwilę w podatkach dochodowych stały się już tradycją ze strony ustawodawcy. Przyzwyczailiśmy się, że pierwszy projekt pojawia się we wrześniu, w październiku trwają pośpieszne prace, a finalna wersja przepisów jest publikowana dopiero na koniec listopada - wtóruje Tomasz Ulatowski.
Podatek przychodowy znikąd
Kontrowersje wzbudza też podatek przychodowy, który pojawił się na ostatniej prostej prac. Rząd nazywa go daniną od korporacji, a ma on zrekompensować budżetowi państwa obniżkę pierwotnej propozycji składki zdrowotnej dla przedsiębiorców rozliczających się podatkiem ryczałtowym, liniowym czy poprzez kartę podatkową.
- To jest tak dalece idąca zmiana, że w zasadzie konsultacje społeczne powinny zacząć się od nowa - nie ma wątpliwości ekspert BCC.
Dr Bernatowicz podkreśla, że może się zdarzyć, że firma generuje ogromny przychód, ale nie oznacza to, że ma równie spore zyski. I to niekoniecznie środki wyprowadza do rajów podatkowych, ale ma wysokie koszty uzyskania przychodu lub też przeznacza je na inwestycje.
- Weźmy przykład Auchana, który jest przywoływany przez rząd jako przykład firmy wyprowadzającej zyski za granicę. Firma ta ma bardzo niewielki zysk, przy obrocie na poziomie kilku miliardów. No ale to dlatego, że kosztem uzyskania tego przychodu są pensje kilku tysięcy pracowników, szereg innych kosztów, inwestycji i składek. Nie można im nałożyć podatku przychodowego w oderwaniu od tych kosztów - wyjaśnia.
- Paradoksalnie największą obniżkę podatków przeprowadził rząd PiS-u w latach 2005-2007. Obniżono wtedy stawki PIT, CIT, składki zdrowotnej. A teraz to samo ugrupowanie odwraca wszystko o 180 stopni - kończy nasz rozmówca.