Finansowania systemu ochrony zdrowia dotyczył drugi #RingEkonomiczny money.pl. Punktem wyjścia do debaty była ankieta wśród szerokiego grona ekonomistów. Przeważająca część jej uczestników (64 proc.) uznała, że zwiększenie nakładów na zdrowie do 7 proc. PKB sprzed dwóch lat, do czego dąży rząd, nie wystarczy, aby zapewnić Polakom opiekę zdrowotną na właściwym poziomie. Ale co do tego, jak wygospodarować na ten cel jeszcze więcej pieniędzy, zgody nie było.
Nieco ponad 30 proc. uczestników naszej sondy jest skłonna poprzeć propozycję Lewicy, aby zastąpić składkę zdrowotną podatkiem celowym. Z kolei około 40 proc. odrzuca ten pomysł. Pozostali ekonomiści nie mają na ten temat wyrobionego zdania – co świadczy też o tym, że propozycja jest niedopracowana i uboga w szczegóły.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dwóch uczestników tej ankiety poprosiliśmy o przedstawienie argumentów za i przeciw przejściu na podatkowy mechanizm finansowania opieki zdrowotnej. W dyskusji udział wzięli dr Michał Zator z Uniwersytetu Notre Dame oraz Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich i członek Rady Nadzorczej ZUS.
Narastająca dziura w NFZ. Pomoże połączenie składek?
Ten drugi już jakiś czas temu zwracał uwagę na to, że wpływy ze składek w coraz większym stopniu będą pokrywały wydatki NFZ, w związku z czym rząd będzie musiał udzielać temu funduszowi dotacji celowych. Jego wyliczenia potwierdzają niedawne doniesienia money.pl, z których wynika, że dotacja z budżetu centralnego w przyszłym roku wyniesie 18 mld zł. Ale w niewielkim stopniu poprawi to jakość służby zdrowia, bo większość tych brakujących pieniędzy pochłoną podwyżki dla pracowników medycznych.
Co proponuje Kozłowski? Przede wszystkim połączenie składki zdrowotnej i chorobowej w jeden system. To, jak przekonuje, mogłoby zwiększyć w 2026 r. wpływy do NFZ o niemal 16 mld zł bez podwyższania wysokości tych składek. Wynikałoby to z tego, że składkę chorobową zapłaciłoby tyle osób, ile płaci składkę zdrowotną. Dziś między jest ich sporo mniej.
Według niego przejście na finansowanie opieki zdrowotnej z podatków ma tę słabość, że wymagałoby przekonania społeczeństwa do tego, żeby zaakceptowało większe obciążenia. To jest zaś trudne, o czym świadczą perypetie związane z próbami podwyższenia składki zdrowotnej, szczególnie dla przedsiębiorców, w ramach Polskiego Ładu.
Innego zdania jest Michał Zator. Według niego składka jest z praktycznego punktu widzenia podatkiem, bo od tego, w jakiej wysokości się ją płaci, nie zależą uprawnienia ubezpieczonego. Zdaniem ekonomisty przemawia to za likwidacją składki zdrowotnej na rzecz podatku. System podatkowo-składkowy stałby się prostszy i zniknęłyby z niego preferencje, którymi dzisiaj cieszą się niektóre grupy zawodowe. W ten sposób wpływy do NFZ również mogłyby się zwiększyć bez faktycznego podnoszenia klina podatkowo-składkowego (części wynagrodzenia, która jest oddawana do budżetu w postaci podatków i składek). Co jednak istotne, Zator nie popiera wprost propozycji Lewicy, która chciałaby wprowadzić podatek celowy na zdrowie. Według niego należy finansować opiekę zdrowotną z podatków ogólnych.
Podatek celowy jest wykluczony. Prawo na to nie pozwala
Łukasz Kozłowski zgodził się, że jeśli w ogóle mielibyśmy myśleć o finansowaniu ochrony zdrowia z podatków, to w grę wchodziłoby tylko rozwiązanie proponowane przez Zatora. - Istniejący w Polsce porządek prawny nie pozwala obecnie na "znaczenie środków" uzyskanych jako wpływy z danego podatku, poprzez zawężenie możliwości ich wykorzystania do określonego celu – tłumaczy. W propozycji Michała Zatora nie byłoby podatku celowego, ale przekazywanie odpowiedniej części wpływów z podatków ogólnych na opiekę zdrowotną byłoby wymagane ustawą.
Ale według głównego ekonomisty FPP nadal lepszy jest obecny mechanizm finansowania opieki zdrowotnej. Jak przekonuje, ekonomista z Uniwersytetu Notre Dame przecenia odporność systemu podatkowego na polityczne przepychanki i faworyzowanie niektórych grup wyborców. Jako przykład podaje dzisiejszy zapis ustawowy, aby na zdrowie docelowo przeznaczać 7 proc. PKB. W praktyce bowiem w tym ułamku płynny jest zarówno licznik, jak i mianownik. Chodzi o to, że – w wyniku politycznych targów – wydatki odnosimy do PKB sprzed dwóch lat a nie z roku z bieżącego, i włączamy do wydatków na zdrowie pozycje budżetowe, które wcześniej nie były tak sklasyfikowane.
Dr Zator zauważa z kolei, że propozycja Łukasza Kozłowskiego, aby połączyć składkę zdrowotną i chorobową, jest doskonałym przykładem na to, że obecny system finansowania ochrony zdrowia jest podatny na majstrowanie na korzyść niektórych wyborców. "W propozycji tej wzrost nakładów na zdrowie odbywa się przez rozszerzenie zakresu ubezpieczenia chorobowego. Ale to ubezpieczenie jest dzisiaj dobrowolne dla przedsiębiorców! Kto pokryłby więc koszty wyższych nakładów na zdrowie? W tekście Łukasza Kozłowskiego nie jest to jasne, ale dodatkowe materiały dotyczące propozycji FPP sugerują, że wyższe obciążenia pochodziłoby od pracowników" – zauważa.
Ekonomista wysuwa też kolejną propozycję, która mogłaby ograniczyć potrzebę zwiększania obciążeń podatkowych (lub podatkowych i składkowych), aby dofinansować opiekę zdrowotną. - Potencjalną alternatywą, według mnie wartą rozważenia, choć zapewne trudną politycznie, jest wprowadzenie częściowej odpłatności za usługi medyczne, np. w wysokości 10 proc. kosztów i z rocznym maksimum ustalonym np. na 500 zł dla każdej rodziny - tłumaczy. Zapraszamy Państwa do dyskusji o tej koncepcji.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl