Nowy tydzień rozpoczął się od spadku wartości euro względem dolara. Sytuacja ta jest następstwem realizacji zysków wypracowanych pod koniec zeszłego tygodnia (co rozpoczęło się już pod koniec piątkowego handlu) oraz niepewnością związaną z sytuacją w Grecji i Hiszpanii.
Grecja wciąż prowadzi rozmowy z Trojką w sprawie wprowadzenia kolejnego programu oszczędności i próbuje negocjować rozłożenie spłaty pożyczki udzielonej przez EBC na dłuższy okres. Ponieważ, jak twierdzi premier Samaras, pieniędzy starczy Grecji do końca listopada, więc na wypracowanie porozumienia przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Być może nawet do czasu załatwienia spraw związanych z Hiszpanią. W tym przypadku inicjatywa leży po stronie rządu Hiszpanii, który wbrew ostatnim oczekiwaniom, nadal odwleka decyzję o wystąpieniu z oficjalna prośbą o przyznanie pomocy. Hiszpania chce w ten sposób uniknąć, a przynajmniej opóźnić konieczność wprowadzenia programów oszczędnościowych, do których jest zmuszona Grecja.
W poniedziałek wieczorem za jedno euro trzeba było zapłacić 1,2971 dolara, co oznaczało spadek od początku poniedziałkowych notowań o około 0,47%. Złotówka pomimo wyraźnego osłabienia w połowie dnia, umocniła się nieznacznie (o 0,02%) względem euro, które kosztowało 4,0659 zł. Osłabiła się jednak względem franka szwajcarskiego i dolara, za które trzeba było zapłacić odpowiednio 3,3603 zł i 3,1342 zł.