- Ponad 20 aut, w tym daewoo lanosy i ople astra mają już 11-12 lat, koszty ich naprawy przekraczają ich wartość - tłumaczy Beata Pelc z DSDiK. Dodaje, że kupione w 2010 roku nowe samochody to w większości małe auta, np. skody fabie, a te duże, fordy mondeo, będą wykorzystywane głównie do długich podróży. - Jeden zostanie przekazany do oddziału wałbrzyskiego, drugi do jeleniogórskiego, trzeci zostanie u nas w centrali. Tamtejsi inspektorzy mają pod swoim nadzorem duży teren i często muszą jechać nawet ponad sto kilometrów, by nadzorować remont czy budowę drogi - dodaje Pelc. Pieniądze na zakup samochodów pochodzą z dochodów własnych DSDiK: sprzedaży złomu z przejętej przez samorząd województwa linii kolejowej Szklarska Poręba - Jakuszyce - granica państwa oraz z opłat za zajęcia pasa drogowego. Te pieniądze z założenia powinny być jednak kierowane tylko na poprawę stanu dróg. - Widać ważniejsze jest to, by panowie urzędnicy mieli czym jeździć i te dziury w drogach oglądać - komentuje Marek Jarosz, kierowca
ze Świdnicy. - A kupowanie drogich limuzyn z klimatyzacją i innymi bajerami to już jest kpina z nas wszystkich. Poza tym to brak wyobraźni, bo takie auto szybko uszkodzi się na dziurawych drogach. Poza tym jest niepraktyczne, bo ciężko nim stanąć na poboczu, czy wjechać na plac budowy, nie wspominając o zużyciu paliwa - dodaje zirytowany kierowca. Trudno się dziwić temu zdenerwowaniu, bo stan dróg wojewódzkich jest fatalny. Zwłaszcza teraz, kiedy po srogich mrozach na niektórych odcinkach pojawiły się ogromne dziury. Kilka dni temu Świdnica zamknęła dla ruchu jedną z dróg wojewódzkich - ulicę Wałbrzyską. Kierowcy uszkadzali na niej samochody, mogło dojść do niebezpiecznych wypadków. - Już przed rokiem zwracaliśmy uwagę, że ta ulica wymaga gruntownego remontu, a nie tylko doraźnego. Była wtedy okazja do przeprowadzenia prac, ponieważ w tym rejonie pracowała ekipa zakładu gazowniczego. Władze województwa nie były jednak zainteresowane finansowaniem tego przedsięwzięcia, mimo że miasto deklarowało udział
finansowy - mówi Ireneusz Pałac, zastępca prezydenta Świdnicy. W Wałbrzychu w fatalnym stanie jest też jedna z głównych ulic miasta - 11 Listopada. - Dziura obok dziury, pozapadane studzienki, jakiś koszmar. Ale tak jest nie tylko tu. Proszę zobaczyć ulicę Świdnicką, tam momentami w ogóle nie ma asfaltu - wyliczają kierowcy. Takie przykłady można mnożyć niemal w każdym dolnośląskim mieście. Nadzorujący DSDiK marszałek Rafał Jurkowlaniec sprawę komentuje krótko. - Jeśli DSDiK miała potrzebę wymienić auta na nowe i sprawne, to ja to rozumiem - mówi. Dodajmy, że swoją funkcję sprawuje od kilku tygodni, a przetargi na zakup aut ogłoszono jeszcze za jego poprzednika. Paweł Wróblewski, radny sejmiku dolnośląskiego z komitetu Rafała Dutkiewicza, nie ma wątpliwości. - Nawet jeśli samochody były potrzebne, to należało przeznaczyć na zakupy mniejszą kwotę, zwłaszcza że DSDiK ma na co wydawać pieniądze - mówi Wróblewski. - Wystarczy spojrzeć na stan dróg. Kupowanie auta za 100
tysięcy złotych to raczej świadectwo rozpasania samorządu, a nie dobrego gospodarowania. Stare i nowe Niemal każdego roku DSDiK kupuje nowe samochody. Jednak tak dużych zakupów jak w 2010 roku nie było od kilku lat. Do 2010 roku flota służbowych pojazdów w DSDiK liczyła 40 samochodów. To m.in. toyota avensis i toyota hilux z 2008 roku, 6 fiatów panda z 2009 roku, toyota avensis z 2001 roku, opel astra z 2004 roku, renault megane z 1998 roku, 13 daewoo lanos z 1999 roku i 11 opli astra z 2000 roku, 12 deawoo lublinów. W grudniu 2010 roku zakupiono 10 samochodów: 3 fordy mondeo, 1 fiata ducato, 1 forda fiestę i 5 skód fabia. Czy urzędnikom, którzy nadzorują budowy i remonty dróg, potrzebne są superauta?