Przywódca Libii Muammar Kadafi zagroził w środę lecąc samolotem do Rzymu, że jeżeli na lotnisku nie powita go premier Silvio Berlusconi, każe zawrócić maszynę i wróci do Trypolisu - ujawnił włoski dziennik _ La Repubblica _. *Tym samym - podkreśla gazeta - wieloletnia praca na rzecz ostatecznego pojednania między Libią a Włochami poszłaby na marne. *
To był przylot _ z dreszczykiem _ - odnotowuje dziennik, ujawniając kulisy znacznego spóźnienia Kadafiego i pospiesznej jazdy szefa włoskiego rządu na lotnisko Ciampino.
Zgodnie z ogłoszonym wcześniej programem Berlusconi miał przywitać Kadafiego, bo takie było żądanie strony libijskiej. Jednak - jak twierdzi dziennik - premier Włoch w ostatniej chwili starał się uniknąć tej sytuacji i _ nie przesadzić _ z naruszaniem protokołu, a już na pewno nie ulegać tym żądaniom. Protokół nie przewiduje bowiem obecności prezesa rady ministrów na płycie lotniska.
Dlatego w środowy poranek jego kancelaria podała, że z powodu bólu karku, na co uskarża się od dawna, Berlusconi nie pojedzie na lotnisko. Zdecydowano, że zastąpi go szef dyplomacji Franco Frattini. Tymczasem lecący do Rzymu Kadafi na wiadomość o tym, że Berlusconi nie będzie go witał na lotnisku, był gotów wrócić do Libii - relacjonuje _ La Repubblica _. Dlatego premier Włoch ostatecznie pojechał na Ciampino.