*Koncern British Petroleum *zapewnia, że kolejna próba zatamowania wycieku ropy, za pomocą mułu i cementu, ma duże szanse sukcesu - ocenił je na 60-70 procent. **
Menedżer firmy Doug Settles wystąpił w porannych programach trzech głównych amerykańskich sieci telewizyjnych.
Podkreślił też, że BP robi wszystko co w jego mocy, abyzmniejszyć skutki katastrofy ekologicznej w zatoce. Jak powiedział, koncern wydał już 760 milionów dolarów na prace związane z usuwaniem szkód.
Plama ropy dotarła do wybrzeży Luizjany i powoduje spustoszenia w miejscowej faunie morskiej. Ptaki wodne, które nurkują w poszukiwaniu pożywienia w wodzie zanieczyszczonej ropą, nie mogą potem latać i giną.
Tymczasem w rejon wycieku udaje się w poniedziałek delegacja rządowa z ministrem spraw wewnętrznych Kenem Salazarem, minister bezpieczeństwa kraju Janet Napolitano i grupą senatorów. (Resort spraw wewnętrznych zajmuje się w USA gospodarką terenami).
Poprzedniego dnia Salazar w wywiadzie telewizyjnym skrytykował BP, mówiąc, że nie jest pewny, czy koncern podejmuje odpowiednie działania na rzecz usuwania skutków kataklizmu.
BP jest dzierżawcą platformy wiertniczej Deepwater Horizon oraz szybu naftowego, gdzie 20 kwietnia doszło do wybuchu i pożaru. W wyniku wypadku zginęło 11 pracowników platformy, która zatonęła, a z uszkodzonego szybu zaczęła się wydobywać ropa.
Jak się okazało, zawiodły zainstalowane na platformie urządzenia zabezpieczające. Nie było na niej dodatkowego zaworu bezpieczeństwa, gdyż BP zrezygnował z niego dla oszczędności. Odbyło się to za zgodą władz federalnych nadzorujących firmy naftowe.
Tymczasem republikański gubernator Luizjany, Bobby Jindal, zapowiedział, że władze jego stanu nie będą czekać na bardziej skuteczną pomoc rządu federalnego w usuwaniu skutków katastrofy i _ wezmą sprawy w swoje ręce _.