We wtorek na rynkach światowych panował kompletny marazm. Rynki w USA nie pracowały z powodu Dnia Niepodległości, a to znacznie zmniejszało aktywność graczy na całym świecie. Euro usiłowały drożeć, a indeksy giełdowe lekko spadały. Graczy nie zachęciła dobra sesja w USA. Widać było, że zdecydowanie nie podoba im się mocne euro, które zmniejsza konkurencyjność gospodarki. Jednak przed końcem sesji indeksy wróciły nad poniedziałkowe zamknięcie. Udało się więc wypracować kosmetyczną zwyżkę.
Raport o cenach płaconych w przemyśle europejskim (inflacja PPI) nikogo nie zaskoczył, bo dane były zgodne z prognozami. Warto jednak zauważyć, że PPI wzrosła aż o 6 proc. rok do roku. To, że tak duży wzrost PPI tylko w niewielkiej części przesiąka do CPI bardzo pomaga gospodarce. Być może jednak był to wystarczający powód, żeby zakończyć korektę wzmacniającą euro.
W środę rano kontrakty na indeksy amerykańskie spadały, podobnie jak indeksy w Azji. To wynik wczorajszego testu rakietowego, który przeprowadziła Korea Północna. W dniu Święta Niepodległości w USA, tuż przed planowanym startem promu Discovery, wystrzeliła ona trzy rakiety w kierunku Japonii – w tym jedną, która teoretycznie może dosięgnąć Alaski (podobno spadła tuż po odpaleniu). To wydarzenie osłabiło też lekko dolara i podniosło ceny metali (przede wszystkim złota). Nie wydaje mi się prawdopodobne, żeby to wydarzenie miało trwały wpływ na rynki (spory z Koreą trwają od lat), ale może doprowadzić do lekko negatywnego początku sesji w Eurolandzie.
Dzisiaj rano dojdzie do publikacji indeksów PMI pokazujących jak rozwija się sektor usług w poszczególnych krajach UE i całej strefy euro. Ten segment to 70 procent całej gospodarki, więc wydawałoby się, że gracze będą bardzo czekali na te dane, ale zazwyczaj jednak je lekceważą. Reagują za to na podobne dane z USA. Zbyt sensowne to nie jest, ale takie są rynki i nic się na to nie poradzi. Podobna reakcja, a raczej jej brak da się zauważyć po publikacji danych o majowej sprzedaż detalicznej w Eurolandzie. Warto jednak na nie spojrzeć, bo pokaże to bardziej niż wszelkie indeksy nastroju, w jakim humorze są konsumenci.
Po południu w USA dojdzie do publikacji danych o majowych zamówieniach fabrycznych. Ten raport może być impulsem dla rynku. Prognoza mówi, że wartość zamówień nie zmieni się i gdyby tak rzeczywiście było to byłyby to dane neutralne. Wyraźny wzrost pomógłby dolarowi i akcjom, a spadek zaszkodziłby obu rynkom. Przynajmniej tak powinno być, bo rynek akcji powinien już przestać cieszyć się ze zbliżającego się (być może) końca podwyżek stóp i zacząć przejmować spowolnieniem gospodarki.
W Warszawie zachowanie rynków finansowych nie odbiegało od tego, co działo się na świecie. Było równie nudno. Bez Amerykanów nikt nie potrafił wykrzesać z siebie odrobiny entuzjazmu. Na rynku walutowym rano złoty znowu się wzmocnił, ale tym razem delikatnie. Po tym wzmocnieniu przyszła korekta, ale tez szybko wygaszona. Ciekawe było to, że złoty nie tracił, mimo że spadał kurs EUR/USD. Za to znowu się zaczął wzmacniać jak tylko EUR/USD ruszył na północ, a po 16.00, kiedy rynek był już niepłynny udało się nawet przełamać poziom 4,00 złotego za euro. Rynek sygnalizuje nam, że złoty jest bardzo silny. Dzisiaj będzie dla naszej waluty chwila prawdy, bo handel po powrocie Amerykanów rozpocznie się normalny handel.
Jeśli chodzi o WGPW to jedynie na akcjach Biotonu coś się naprawdę działo. Kurs mocno spadał, bo zmniejszyła się różnica między cenami zagranicznej i polskiej insuliny. Drugą stronę reprezentował KGHM. Kurs mocno rósł, bo to był ostatni dzień, w którym można było dostać 10 zł. dywidendy. Od południe popyt stopniowo nabierał śmiałości, a dwie godziny przed końcem sesji decyzja został podjęta: wykorzystamy, tak jak w poniedziałek rynki USA, dzień z małym obrotem po to, żeby podciągnąć indeksy do góry. Tyle tylko, że i na to nie wystarczyło siły albo chęci i sesja zakończyła się całkowicie neutralnie.
Dzisiaj, w samo południe będzie miała miejsce aukcja obligacji dwuletnich. Nie powinno być najmniejszego problemu ich uplasowaniem i gdyby tak się rzeczywiście stało to reakcja rynku walutowego byłaby prawie żadna. Osłabienie złotego nastąpiłoby, gdyby rynek doszedł do wniosku, że stosunek popytu do podaży był niepokojąco mały. Jednak taki wynik aukcji, w obecnej fazie rynków, kiedy złoty się wzmacnia, bardzo mało prawdopodobny. Na rynek akcji wynik przetargu nie wpłynie. Wpłynie za to KGHM, której akcje notowane już będzie bez dywidendy. KGHM ma 15,4 procent udziału w WIG20, a z tego wynika, że gdyby KGHM oddała pełne 10 zł. (wątpię, żeby było aż tak źle) to WIG20 spadłby aż o 1,2 proc.
Jak widać sama KGHM może narobić niezłego bałaganu, ale tak naprawdę wszystko zależy od ruchów EUR/USD, który będzie wpływał na rynek surowców. Jeśli dane makro doprowadzą do dalszego osłabienia dolara to surowce będą drożały, a to pomoże naszemu rynkowi przezwyciężyć słabość wynikającą ze spadku kursu KGHM. Gdyby jednak surowce zaczęły tanieć to nie unikniemy korekty. W dalszym ciągu jednak nadal obowiązuje sygnał kupna, a mała korekta bardzo by się już przydała.