W sobotę dyżur w konfesjonale, w niedzielę msza i powrót do Polski. Tak wygląda rozkład weekendu u coraz większej liczby polskich księży. Po hydraulikach, kierowcach, lekarzach i pielęgniarkach, duchowni to kolejny nasz hit eksportowy.
W Europie z roku na rok ubywa księży. Starzy odchodzą na emerytury lub umierają, zaś nowych powołań jest jak na lekarstwo. Biskupi z innych krajów coraz częściej zwracają się z prośbą o pomoc do swych polskich kolegów. U nas bowiem na brak duchownych się nie narzeka - co roku do seminariów zgłaszają się dziesiątki młodych mężczyzn, którzy chcą służyć innym. Tak więc zagraniczni biskupi mogą liczyć na pomoc.
Tylko z metropolii krakowskiej poza granicami Polski przebywa obecnie 58 księży. Podobnie jest w innych diecezjach. Przykładowo z tarnowskiej 13 duchownych pracuje w Anglii.
Anglia, Szkocja i Irlandia to w ogóle najczęstszy kierunek wyjazdu polskich księży w ostatnim czasie. Wszystko za sprawą otwarcia rynku pracy przez Brytyjczyków i Irlandczyków dla Polaków. Wielu rodaków, którzy skorzystali z tej możliwości, oczekuje pomocy i wsparcia duchowego.
Jak pokazują przykłady, księża nie muszą się jednak przenosić na stałe za granicę. Coraz popularniejsza jest posługa duszpasterska z doskoku, w weekendy. Dzięki rozwojowi tanich linii lotniczych księża latają do Anglii w piątek, w sobotę spędzają dzień na spowiadaniu, a w niedzielę odprawiają msze. Potem powrót do Polski. I tak raz, dwa razy w miesiącu. Za przelot i pobyt płaci miejscowy kościół. Dodatkowo polscy duchowni otrzymują pieniądze, które są potem przekazywane na potrzeby parafii.