Pani Władysława nie wyobraża sobie Wszystkich Świętych bez kwesty. Mówi, że ofiarność wyniosła z rodzinnego domu pod Warszawą. Jej matka Janina Wierzchoń przez całe życie pomagała potrzebującym, w czasie wojny przechowywała żydowskie dzieci. - A ratowanie zabytków cmentarza przy ul. Lipowej to nasz obowiązek - dodaje. - Naród, który traci pamięć, ginie. Puszka Gabrieli Porzyć prawie pełna. Dużo banknotów 10-złotowych - cieszy się. Pani Gabriela, nauczycielka, przyszła z córką Ewą, licealistką. Mówią, że lublinianie są ofiarni. - Ja już dałem, ale jeszcze raz wrzucę - zatrzymuje się przy kwestarkach starszy pan. - Na cmentarzu przy Lipowej, drugiej co do wieku polskiej nekropolii, jest cała historia miasta, więc jak tego dziedzictwa nie szanować - podkreśla Stanisław Santarek, wiceprzewodniczący Społecznego Komitetu Odnowy Zabytów Lublina. - Coraz więcej młodzieży zgłasza się do kwestowania - to cieszy. Żal, że ludzie kultury nie angażują się, choć przecież Lublin pretenduje do tytułu Europejskiej Stolicy
Kultury. Około 15 wróciło z pełnymi puszkami 20 kwestarzy. W sztabie kwesty odbywa się zespołowe liczenie. Liczą przewodnicy PTTK: Barbara Jaruga, Małgorzata i Tomasz Kurpasowie z córką Olą, Barbara Próchniak oraz Halina Łapinkiewicz-Piłat z Rodziny Katyńskiej. Między kwestarzami krąży kubeczek na drobne. To składka na znicz dla Tadeusza Cugow-Kwiatkowskiego, poety, który przez wiele lat stał z puszką w cmentarnych alejach. - Dziś jeszcze nikt nie odwiedził jego grobu, więc chcemy mu zapalić lampkę - mówią kwestarze.