Sunnici mówili o zbrodni, szyici tańczyli ze szczęścia. Światowe mocarstwa również były podzielone w ocenie egzekucji, która miała miejsce dokładnie rok temu. Jedno jest pewne - wbrew oczekiwaniom, śmierć byłego dyktatora wcale nie osłabiła antyamerykańskiego oporu.
Były iracki dyktator został powieszony w irackiej bazie wojskowej w jednej z dzielnic Bagdadu. Na zdjęciu jedna z demonstracji przeciw tej egzekucji, która odbyła się 30 grudnia 2006 roku. Demonstranci palą kukłę prezydenta USA.
Husajn został schwytany kilka miesięcy po wkroczeniu amerykańskich wojsk do Iraku w 2003 roku . Postawiony przed sądem został skazany na karę śmierci w procesie dotyczącym masakry szyitów z wioski Dudżail z 1982 roku.
Egzekucja Saddama Husajna nastąpiła o świcie. Ubrany w czarny garnitur dyktator był bardzo spokojny i nie chciał, by założono mu na głowę czarny kaptur. W rękach trzymał koran, a w ostatnich słowach zmówił muzułmańskie wyznanie wiary.
Termin i miejsce egzekucji do ostatniej chwili trzymano w ścisłej tajemnicy. Na wieść o jego śmierci wielu szyitów w całym Iraku zaczęło tańczyć, śpiewać i strzelać na wiwat. Przez Bagdad przeszło kilka demonstracji, a ze śmierci Saddama głośno cieszyli się także Irakijczycy w Stanach Zjednoczonych. Z kolei sunnici mówili o zbrodni, jakiej dopuścił się iracki sąd.
Wśród światowych przywódców egzekucja wywołała skrajne komentarze. Przywódcy państw arabskich milczeli, a George Bush wyraził zadowolenie ze śmierci byłego dyktatora. Egzekucję potępiły Rosja, Włochy, Niemcy, Unia Europejska i Watykan. "Wykonanie kary śmierci to zawsze wiadomość tragiczna, powód do smutku, nawet kiedy chodzi o osobę, która dopuściła się poważnych zbrodni" - przekonywał rzecznik Stolicy Apostolskiej, ksiądz Federico Lombardi. Już w kilka godzin po śmierci Husajna do internetu trafił film z egzekucji. Wywołało to kilkudniowe niegroźne zamieszki w Iraku.