Na Ukrainie trwa walka o władzę. Prezydent Juszczenko podpisał dekret o rozwiązaniu Rady Najwyższej. Rządzącej koalicji – stojącej do niego w opozycji – zarzuca łamanie konstytucji. Ta jednak na czele z premierem Janukowyczem nie uznaje tej decyzji.
Prezydent Juszczenko jest konsekwentny. Kilka dni temu ostrzegł koalicję tworzoną przez Partię Regionów Ukrainy, socjalistów i komunistów, że rozwiąże parlament jeśli ta m.in. nie przestanie przekupywać polityków opozycji.
Politycy koalicji bagatelizowali jednak te słowa i twierdzili, że przechodzenie deputowanych z klubu do klubu jest rzeczą całkowicie normalną. Stojąca w opozycji do Juszczenki koalicja dążyła do uzyskania 300-osobowej większości konstytucyjnej w Radzie Najwyższej Ukrainy.
Piekło: Ludzie czują się oszukani przez polityków, ale nie czują się bezsilni „Dla Wiktora Juszczenki nadszedł „Mortal Kombat” – czas śmiertelnej walki o życie polityczne. Jeżeli nie rozwiązałby teraz parlamentu, to ten bardzo szybko rozwiązałby jego” – mówi Money.pl Jan Piekło z Fundacja Współpracy Polsko-ukraińskiej — PAUCI.
Jeżeli prorosyjskiej koalicji udałoby się uzyskać 300 mandatów, mogłaby bez najmniejszych problemów zmienić ukraińską konsytuację,
Tego właśnie boi się obecny prezydent. Zdaniem wielu ekspertów, w tym prof. Jana Malickiego, dyrektora Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego decyzja Juszczenki jest ostatnią próbą uratowania wyników Pomarańczowej Rewolucji.
„Działania parlamentu były zagrożeniem dla kraju. Moja decyzja ma na celu utrzymanie niepodległości Ukrainy. Działania parlamentu stanowiły bezpośrednie zagrożenie” – argumentował swoją decyzję Juszczenko.
Dekret oceni Trybunał
Dekret prezydenta Ukrainy wzbudza wiele wątpliwości pod kątem oceny prawnej. „Nie ma jednoznacznej opinii potwierdzającej zasadność decyzji prezydenta Juszczenki. To ewidentny krok polityczny, który w tej chwili jest nieobliczalny w skutkach” – mówił Informacyjnej Agencji Radiowej Arkadiusz Sarna, ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Malicki: Zamiast pomarańczowego jest niebieski Podobnego zdania jest Jan Piekło. Jego zdaniem dekret Juszczenki jest raczej pewnego rodzaju apelem moralnym, bo prawna strona uzasadnienia jest stosunkowo słaba. W tym właśnie swoją szansę upatruje rządząca koalicja. Sprawę rozwiązania parlamentu skierowała do sądu konstytucyjnego jednocześnie nie uznając decyzji prezydenta. Parlament ciągle więc pracuje, w świetle prawa… nielegalnie.
„Mam wrażenie, że na Ukrainie zaczyna się coś na kształt dwuwładzy, co jest bardzo niebezpieczną sytuacją. Sytuacją, która może doprowadzić do prowokacji, utraty nerwów…” – mówi Money.pl Piekło.
Jednak na razie na Ukrainie jest spokojnie. Dzień po opublikowaniu dekretu kilka tysięcy zwolenników koalicji, protestowało przeciwko Juszczence. Choć milicja została postawiona w stan podwyższonej gotowości do żadnych incydentów nie doszło.
„Jedyne rozwiązanie to szukanie kompromisu przy stole” – mówił premier Wiktor Janukowycz. Również prezydent nie chce siłowego rozwiązania konfliktu. „Konflikt, który obecnie mamy, ma charakter polityczny. Politycy powinni rozwiązywać konflikty na drodze politycznej” – mówił Wiktor Juszczenko podczas spotkania z przedstawicielami sił bezpieczeństwa.
Żal, żal za… pomarańczową Ukrainą
Trudno nie odnieść wrażenia, że jedynym zwycięzcą pomarańczowej rewolucji na Ukrainie jest dzisiaj jej największy przeciwnik premier Wiktor Janukowycz. „Ludzie stojący wtedy na Majdanie dziś są rozczarowani, chodzą po ulicach ze wzrokiem i głowami spuszczonymi w dół” – mówiła naszemu reporterowi Ukrainka mieszkająca na stałe w Polsce. I choć dekret prezydenta Juszczenki jest próbą obrony tamtych wartości, to jak podkreślają eksperci dzisiaj o „pomarańczowej idei” nie ma już mowy.
„Wszystkie sukcesy zostały roztrwonione” – mówi prof. Malicki. Wtóruje mu Piekło. „Ona przestała istnieć, kiedy pomarańczowa koalicja się rozsypała. Jednak mimo, że społeczeństwo jest strasznie sfrustrowane, to pod względem politycznej odpowiedzialności dojrzało i kiedy przestanie być zdezorientowane, zareaguje” – mówi ekspert.
Żaden z ekspertów nie jest jednak w stanie przewidzieć dalszego rozwoju wydarzeń na Ukrainie. Zgodnie z dekretem Juszczenki przedterminowe wybory mają zostać przeprowadzone 27 maja.