Szef Biura Ochrony Rządu generał Marian Janicki zapewnił, że funkcjonariusze z jego formacji nie użyli broni podczas zabezpieczenia ciała prezydenta po tragedii pod Smoleńskiem. _ Nasz Dziennik _ twierdzi jednak, że nie oznacza to iż BOR-owcy nie oddali strzałów ostrzegawczych.
Gazeta przypomina, że tuż po katastrofie prezydenckiego Tu-154M funkcjonariusze byli na miejscu tragedii jako jedni z pierwszych. Mieli następnie otoczyć ciało prezydenta kordonem i nie dopuścić do jego przekazania Rosjanom, którzy chcieli je wywieźć do Moskwy.
Generał Janicki na konferencji prasowej prasowej zaznaczył, że podczas tych czynności funkcjonariusze nie użyli broni. Jednak - jak zauważa dziennik - rozporządzenie w sprawie szczegółowych warunków i sposobu postępowania przy użyciu broni palnej określa oddanie strzałów ostrzegawczych jako czynność _ przed użyciem broni _.
W rozmowie z gazetą rzecznik BOR major Dariusz Aleksandrowicz zaznaczył, że funkcjonariusze, którzy zabezpieczali ciało głowy państwa pod Smoleńskiem - nadal są w czynnej służbie. Wcześniej _ Nasz Dziennik _ twierdził, że zostali oni zawieszeni w czynnościach za nieautoryzowane użycie broni.