Bank PKO BP chce przeprowadzić wielką reaktywację SKO. W końcu ma wzrosnąć oprocentowanie, a odsetki zaczną trafiać do kieszeni uczniów, nie tylko na konta szkół. - Zacząłem oszczędzać w trzeciej klasie podstawówki, w 1988 roku - wspomina pan Paweł z Łodzi. - Całkiem poważnie ścigaliśmy się z kolegami w klasie, kto będzie miał więcej, choć oczywiście zależało to od zamożności rodziców. O ile dobrze pamiętam, uzbierałem chyba 120 złotych. Składałem na rower. Kiedy wypłaciłem pieniądze dwa lata później, po przejściu hiperinflacji, wystarczyło chyba na pół kulki lodów... W dużych miastach SKO zostało prawie zapomniane, choć są szkoły, które przez wszystkie ostatnie lata zawzięcie zbierały pieniądze na książeczkach. Należy do nich SP nr 6 na łódzkiej Retkini. Iwona Górska, opiekująca się tamtejszą SKO, przyznaje jednak, że lekko nie jest. - Kiedyś oprocentowanie było wyższe, dziś jest maleńkie. Uczniowie zaoszczędzili w ubiegłym roku 18 tysięcy złotych, mieliśmy od tego złotówkę odsetek - mówi pani Iwona. W
takiej sytuacji nie jest łatwo namawiać dzieci do oszczędzania. Jeśli nie można kusić zyskami, trzeba tłumaczyć, że składając po 10 złotych miesięcznie, w maju będzie się miało na koncie 100 zł, będzie można dołożyć do wycieczki. W maju i czerwcu większość dzieci rzeczywiście wypłaca oszczędności. W szóstce na SKO oszczędza 60 z 200 uczniów. Średnio zbierają po 70 - 90 złotych, ale rekordzista z II klasy uskładał w ubiegłym roku dwa tysiące złotych. Bardzo się starał, bo za zajęcie pierwszego miejsca szkoła obiecała odtwarzacz MP3. W Polsce z 14 tysięcy szkół, w SKO zaangażowanych jest 1.730, czyli niewiele w porównaniu z dawnymi czasami, gdy pieniądze zbierano powszechnie. Rocznie 140 tysięcy uczniów zbiera w nich 18 mln zł. W dodatku dziś to program głównie małomiasteczkowy. Dobrze pokazują to dane z woj. łódzkiego. W całym regionie w SKO oszczędzają uczniowie ze 156 szkół, którzy w ciągu roku gromadzą milion złotych. W samej Łodzi zaangażowało się tylko 31 placówek - uczniowie uzbierali tu zaledwie 100
tys. zł. PKO w najbliższą środę ma przedstawić plan "rewitalizacji" SKO, dzięki któremu kasy staną się atrakcyjniejsze. - To produkt z lat siedemdziesiątych, który w niezmienionej formie przetrwał do dziś - mówi Michał Macierzyński, odpowiadający w PKO za projekt odświeżenia szkolnych kas. Co ma się zmienić? Na pewno wzrośnie oprocentowanie, choć bank nie zdradza jeszcze o ile. Dziś wynosi ono zaledwie 0,01 procent. Tymczasem banki oferują zwykłe lokaty na 3 - 5 proc. PKO BP zapewnia, że po zmianach na SKO warunki będą atrakcyjne. Szykuje się też inna rewolucja: dziś odsetki, nie dość że groszowe, w dodatku trafiają na konta szkół, a nie uczniów. To dlatego, że bank pracuje na zbiorczych rachunkach szkół, a wgląd w jednostkowe konta uczniów mają tylko nauczyciele. Trudno, żeby oni liczyli odsetki... To się ma zmienić; od następnego roku szkolnego odsetki mają trafiać już do kieszeni uczniów. Oprócz tego bank zamierza inwestować w edukację - dzieci intensywniej mają się dowiadywać, czym jest oszczędzanie,
pieniądze, karty. Powstaje podręcznik, do 1.730 szkół trafiły pakiety startowe, które oprócz materiałów szkoleniowych zawierają drobne gadżety dla dzieci. Zajęcia "bankowe" mieliby prowadzić nauczyciele, opiekujący się dziś SKO.