Dwóch Polaków wpadło na pomysł, by drukować proste protezy rąk dla dzieci i dorosłych w drukarce 3D. Ustawili sprzęt w kuchni i zaczęli działać. Okazało, że niesienie takiej pomocy nie jest zgodne z prawem. Znaleźli jednak sposób na obejście nieżyciowych przepisów.
Mała kuchnia lub tak zwany duży pokój - to tutaj Bartosz i Andrzej ustawili drukarkę 3D. Pozwala stworzyć trójwymiarowy model prototypu późniejszego produktu. Ale tworzone są na nich teraz zabawki, breloczki, inne bibeloty. Bartosz i Andrzej na swojej tworzą... protezy dłoni dla niepełnosprawnych. Wszystko po godzinach pracy, bo z korporacji nie zamierzają się zwalniać. Protezy za to chcą rozdawać za darmo. I nawet niedoskonałe prawo i groźba kar im w tym nie przeszkodzi.
- Zachęcam każdego, by nie czekał na innych, tylko sam zmieniał otaczający świat. Każdy, kto ma odrobinę chęci, powinien wziąć sprawy w swoje ręce. Tym bardziej że nie potrzeba tak wiele - mówi money.pl Bartosz Uszacki. On tak właśnie zrobił.
Dryg do inżynierki
- Jak to się wszystko zaczęło? W sumie to bardzo prosta historia. Kiedy pierwszy raz dowiedziałem się o druku 3D, pomyślałem, że się świetnie sprawdzi właśnie w przypadku tworzenia i drukowania protez dla osób niepełnosprawnych, dla dzieci. Dryg do inżynierki miałem zawsze, ciekawość świata też. I tak wpadłem na pomysł, żeby się sprawdzić w druku i pomóc innym - opowiada.
Z zawodu jest informatykiem. Pracuje w warszawskiej korporacji, gdzie jest administratorem systemów pocztowych. Ze sprawdzania siebie i tworzenia protez na początku jednak niewiele wyszło. Bo drukarki 3D jeszcze kilka lat temu były po prostu drogie.
Uszacki do tematu wrócił dopiero po kilku latach. I to w zasadzie przez przypadek.
- W ostatnim czasie robiłem zakupy w jednej z galerii handlowych. U przechodzącego obok człowieka zobaczyłem profesjonalną protezę bioniczną. Była świetnie wykonana, wyglądała po prostu niesamowicie. I przypomniało mi o moich marzeniach - opowiada.
Protezy bioniczne to w zasadzie odpowiedniki prawdziwych kończyn. Pozwalają na odwzorowanie szeregu ruchów - od jedzenia posiłków i noszenia zakupów, po otwieranie drzwi, włączanie światła i na przykład pisanie na klawiaturze. To zaawansowane produkty medyczne. I niestety - wciąż są bardzo drogie. Tak drogie, że wielu potrzebujących po prostu na takie produkty nie stać.
Uszacki sprawdził szybko w sieci, że drukarki 3D wyraźnie potaniały. I już miał plan. Na dodatek pojawiły się strony z zupełnie darmowymi projektami wydruków. A wśród nich były właśnie schematy prostych protez. Można z nich korzystać pod jednym warunkiem - za stworzone na ich podstawie rzeczy nie można pobierać żadnych pieniędzy.
O swoim pomyśle opowiedział znajomemu z pracy - Andrzejowi Ziemkiewiczowi. A ten bez chwili wahania zdecydował, że wchodzi w projekt.
Bartosz Uszacki i Andrzej Ziemkiewicz
źródło: Archiwum prywatne
Kupili sprzęt za 1500 zł, do tego zamówili też niezbędne materiały. Koszty podzielili po połowie. I zaczęli studiowanie materiałów w sieci. Jak zbudowane są protezy? Z jakimi problemami borykają się niepełnosprawni bez dłoni? Jakie parametry ustawiać na drukarce, żeby mieć najlepsze efekty? To tylko część zagadnień, na które szukali odpowiedzi.
- Ludzie każdego dnia klikają w sieci różne bzdury, które z pomocą nie mają nic wspólnego. Uznaliśmy, że chcemy inaczej. Że chcemy poprawić nastrój kilku osób, zrobić coś fajnego. I o projekcie opowiedzieliśmy znajomym za pośrednictwem mediów społecznościowych - dodaje Uszacki. I tak właśnie zaczęła się prawdziwa lawina wiadomości.
Odzew
W ciągu kilku dni otrzymali kilkaset prywatnych wiadomości. - Były i głosy poparcia, i pytania o dołączenie do projektu. Były też dobre rady i prośby o pomoc. Potrzeby są ogromne, nie nadążam z odpisywaniem na wszystkie wiadomości. Robię to po nocach i mam nadzieję, że żona nie ma mi tego za złe - śmieje się Uszacki. - Oczywiście pierwsze egzemplarze wyszły... raczej średnio - dodaje.
źródło: Archiwum prywatne
Jak wygląda drukowana przez nich ręka? Jak sami przyznają, to prosta proteza bez baterii i silników. - Proteza pozwala na zaciskanie pięści. Wszystko ze względu na system sznurków. Może brzmi to mało profesjonalnie, ale to działa. Nie jest to najpiękniejsze, ale przecież potrzebujący nie są w stanie sobie nawet takich protez załatwić. Jeżeli ktoś nie ma żadnej perspektywy, to dla niego taka ręka to wielka rzecz. I są setki przykładów, że taka proteza dobrze się sprawdza - opisuje Uszacki.
Oczywiście taka proteza ma swoje ograniczenia. Nie można przy jej pomocy wykonywać żadnych ciężkich prac, ani kierować pojazdami. Nie służy też do pracy przy podwyższonej temperaturze, a korzystający powinien unikać gorących przedmiotów. To nie jest w pełni funkcjonalna ręka, tak jak najdroższe protezy bioniczne. Ale... to tania i działająca proteza.
Na koncie mają dopiero kilka wydrukowanych protez. - Zrobiliśmy prototyp. Mamy wydruk dla dziecka i dla dorosłego, żeby móc pokazać, jak to wygląda, jak działa. Z pomysłem wystartowaliśmy w zeszły piątek - opowiada.
źródło: Archiwum prywatne
Gdzie drukują? W kuchni. Tam najlepiej się im pracuje, jest najwięcej miejsca. - Najbardziej popularna projektantka wnętrz Dorota Szelągowska zawsze tłumaczy, że lodówka powinna być niedaleko od miejsca pracy w kuchni, więc... posłuchaliśmy się - śmieje się Uszacki.
Warto pamiętać, że wydruk protezy trwa od 8 do nawet 10 godzin. Kolejne dwie godziny trwa składanie.
Szybko się okazało, że w Polsce rozdawanie darmowych protez wcale nie jest takie łatwe. Wszystko ze względu na ograniczenia prawne. Typowa proteza jest wyrobem medycznym, a więc powinna posiadać niezbędne atesty. Darmowa takich nie ma. A za wprowadzanie na rynek takich produktów grozi nawet kara więzienia.
Fundacja pomogła
Dlatego Uszacki i Ziemkiewicz połączyli siły z fundacją E-Nable Polska. Panowie będą wolontariuszami fundacji, a po jej stronie znajdą się wszelkie kwestie prawne. E-Nable Polska od dłuższego czasu zajmuje się właśnie tworzeniem tanich protez dla potrzebujących.
Fundacja zastrzega jednak, że "ręka e-Nable nie jest i nigdy nie będzie pełnoprawnym wyrobem medycznym. Nie ma odpowiednich atestów, tak dotyczących materiałów, z jakich jest wykonywana, jak i technologii wytworzenia tego wyrobu. Ręka e-Nable ma za zadanie wspomóc rehabilitację, fizjoterapię, poprawić samoocenę odbiorcy, poprawić jego pozycję w społeczności".
Jak wynika z informacji na stronach fundacji, "każdy odbiorca Ręki e-Nable musi mieć pełną świadomość ograniczeń tego wyrobu, jego możliwości i przydatności".
- Brak odpowiednich uregulowań prawnych wcale nie jest problemem tylko Polski. Protezy drukowane w technologii 3D nie są również odpowiednio opisane w przepisach wielu krajów. I dlatego każdy, kto taką otrzyma, musi podpisać deklarację, że zna potencjalne ryzyko i zrzeka się potencjalnych roszczeń z tytułu użytkowania takiej ręki. O tym, że tak wygląda rzeczywistość dowiedzieliśmy się dzięki wiadomości od chirurga - opowiada Uszacki.
Od tego momentu informacji na temat protez udziela właśnie fundacja E-Nable Polska.
Uszacki i Ziemkiewicz chętnie połączyliby siły z fizjoterapeutami, protetykami oraz ludźmi znającymi się na druku w technologii 3D. Wszystko po to, by ulepszyć projekty. - Już widzę, że w drukowanych dłoniach można wiele poprawić, ale niestety nie mam kwalifikacji, by to zrobić samemu. Za jakiś czas z pewnością się tego nauczę, ale w tej chwili mogliby w tym pomóc specjaliści - tłumaczy.