Rynek ukarał spółkę bardzo dużym spadkiem kursu. Sesja rozpoczęła się neutralnie, ale indeksy osuwały się, co w końcu doprowadziło do przeceny połączonej z przełamaniem linii trendu wzrostowego letniej hossy. Najmocniej tracił sektor bankowy, co potwierdza tezę mówiącą, że mamy do czynienia z realizacją zysków. Wydaje się, że ścieżka prowadząca do tej przeceny wyglądała tak: doskonałe wyniki publikuje BZ WBK, ale sektor bankowy nie rośnie, a w końcu sesji spada nawet kurs BZ WBK, następnego dnia BRE publikuje dobry wynik, a kurs spada, to rodzi obawy, że wszystkie dobre wyniki są już zdyskontowane, więc po co kupować akcje? Trzeba je sprzedawać. Doszła do tego jeszcze Agora i problem z ropą rosyjską i już nic nie mogło powstrzymać rynku przed dużym spadkiem. Łatwo i sztucznie podciągało się kursy akcji, wiec teraz równie łatwo spadają. Giełda zamienia się w kasyno.
Dzisiaj raport kwartalny publikuje KGHM oraz BPH i Pekao (według moich źródeł te dwa ostatnie miały być publikowane w czwartek, ale do tego nie doszło), ale obawiam się, że dobre informacje są już zdecydowanie zawarte w cenie tych akcji. Dlatego też musiałyby być wręcz genialne, żeby wywołać trwały wzrost kursu. Pozostaje powtórzyć to, co napisałem wczoraj - gorsze od prognoz wyniki wywołają przecenę, ale wcale nie jest pewne, że po ostatniej przecenia lepsze doprowadzą do realizacji zysków. W pewnym momencie może się okazać, że sytuacja się zmienia i moment po przecenie jest okazją do kupna. Z pewnością, bez względu na to, czy nastąpi realizacja zysków czy nie nastąpi, dużo lepiej dla rynku byłoby, gdyby raporty były doskonałe.
Nie jest dobrze, że obroty wzrastają podczas spadków indeksów, ale nie można zapominać o tym, że nic się w otoczeniu makroekonomicznym nie zmieniło. Gospodarka nadal się rozwija, a zyski spółek są bardzo dobre. Również na świecie nie widać chęci do spadków. Widać więc, że na razie możemy określić spadki wyłącznie jako realizację zysków i korektę. Po takiej korekcie rynek często musi kilka dni odczekać zanim zacznie rosnąć, ale dzisiaj może próbować się stabilizować. Decydujący moment powinien mieć miejsce po 14.30, kiedy to w USA opublikowane zostaną dane z rynku pracy. Mogą one wpłynąć na rynek walutowy, a przez to i na surowce, a trzeba pamiętać, że wczoraj surowce staniały, co dla naszego rynku jest niekorzystne.
W czwartek kursy walut w całym regionie rozpoczęły dzień o spadku. Umocnienie lokalnych walut należało przypisać grze przed posiedzeniem ECB. Pomagał też naszej walucie odrabiający środowe straty kurs EUR/USD. I rzeczywiście, niespodziewana podwyżka stóp w Wielkiej Brytanii i oczekiwana w strefie euro oraz słabe dane z USA wywołały nieznaczne umocnienie euro, a to całkowicie wystarczyło do wyraźnego umocnienia złotego do euro i dolara. W piątek jest możliwa jednak zwyczajowa już korekta na zakończenie tygodnia.