Przez całą noc z piątku na sobotę inspektorzy kontrolowali 7 tys. czeskich sklepów, restauracji, nocnych barów, dworców i hoteli, które po zarządzeniu ministra zdrowia Leosza Hegera, musiały usunąć z półek butelki zawierające co najmniej 20-procentowy alkohol.
Sztab kryzysowy w Pradze wprowadził częściową prohibicję w związku z narastającymi przypadkami zatruć alkoholem metylowym. W wielu czeskich miastach i miasteczkach zapanował chaos. Inspektorzy kontrolowali stacje benzynowe, hotele, wkraczali do nocnych dyskotek i barów. W niektórych sieciach handlowych alkohol sprzedawano nadal po zarządzeniu.
W wielu małych restauracjach zawisły kartki z napisami _ Prohibicja. Zakaz sprzedaży alkoholu do odwołania _. Prócz wysokoprocentowych alkoholi zakazano również sprzedaży tak popularnych napojów, jak Cinzano czy Campari. Zakaz zaczął obowiązywać nawet na pokładach czeskich samolotów.
W Pradze ludzie reagowali na zarządzenie z mieszanymi uczuciami. _ - Prohibicja? W XXI wieku? To nie przejdzie _ - twierdzili goście restauracji Local. Jej właściciel był podobnego zdania. - _ Nikt z nas nie kupuje przecież alkoholu od kogoś, kogo nie zna _ - mówił. Za złamanie zarządzenia o prohibicji groziła mu grzywna w wysokości 3 milionów koron.
Ze zdumieniem reagowali na zarządzenie także prascy hotelarze - _ Czy mamy wchodzić w nocy do pokoi i usuwać z lodówek butelki? _ - pytali.
_ To potworna głupota _ - stwierdził w reakcji na zarządzenie sztabu kryzysowego Petr Pavlik przewodniczący Unii Producentów i Importerów Napojów Alkoholowych - _ Ludzie i tak będą kupować alkohol, ale pokątnie. Zyski przejmie czarny rynek, czyli te +garażowe rozlewnie+, które zamykacie _ - mówił Pavlik. Zaprotestował także Związek Handlowców i Ruchu Turystycznego.
Media elektroniczne przypomniały, że zysk ze sprzedaży alkoholu jest w Czechach niebagatelny. W ubiegłym roku do budżetu państwa z tytułu samych podatków wpłynęło 6,8 mld koron.
Ogłaszając prohibicję minister zdrowia nie ukrywał jednak, że po dwóch tygodniach walki z nielegalnymi dystrybutorami sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. W Czechach zmarło 19 osób, dziesiątki przebywały w szpitalach.
Co prawda, sztab kryzysowy wprowadził wcześniej częściowy zakaz sprzedaży alkoholu na straganach, w małych sklepach i na targowiskach, ale niewiele to pomogło, chociaż zakup alkoholu zmalał o 50 procent.
W czwartek doszło do kolejnego, niepokojącego zjawiska. Zachorował 30-letni mieszkaniec Pragi, który twierdził, że kupił butelkę wódki w centrum, w sklepie sieci handlowej. Do tej pory umierali ludzie w małych wsiach i miasteczkach, którzy zaopatrywali się w alkohol pokątnie albo na targach.
Heger zapowiedział, że ministerstwo sprowadziło z Norwegii 85 opakowań Fomepizolu - leku, który blokuje toksyczne przemiany w organizmie. Ministerstwo rozesłało lek do krajowych szpitali. Leczenie jednego pacjenta jest jednak drogie i wynosi 6000 euro.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Uwaga. Ostrzegają przed tym alkoholem W ostatnich dniach w Republice Czeskiej na skutek spożycia alkoholu metylowego wprowadzonego do obrotu pod postacią podrabianych wódek zmarło kilkanaście osób. | |
Gani premiera za "modę na Pussy Riot" Petr Neczas powiedział, że że wspieranie skazanych w Rosji członkiń zespołu Pussy Riot, a także dalajlamy jest tylko przejawem mody i szkodzi krajowemu eksportowi. | |
Śmiertelne wypadki zwykle po alkoholu lub narkotykach Ponad połowa kierowców, którzy w zginęli w USA w wypadku drogowym, w chwili tragicznego zdarzenia była pod wpływem alkoholu, leków lub narkotyków. |