W środę na rynku walutowym panował spokój. Złoty tracił nieco do dolara pod wpływem spadku kursu EUR/USD, ale w stosunku do euro pozostawał stabilny, co pokazywało, że nasza waluta jest relatywnie silna. Niczego nie zmienił bardzo udany przetarg obligacji 2 – letnich. W końcu dnia okazało się, że nasza waluta znowu się nieco umocniła do euro i straciła do dolara, mimo że kurs EUR/USD spadł, co zazwyczaj przecenia złotego do obu walut. Nie widać szans, żeby relatywna siła złotego szybko znikła, skoro w środę wpływu na rynek nie miała nawet pogłoska o możliwej zmianie ministra finansów (ministerstwo zdementowało tę pogłoskę).
Na WGPW drugi dzień z rzędu trwała realizacja zysków. Przed sesją wyniki kwartalne opublikował BRE. Były lepsze od prognoz, ale kurs spadał potwierdzając wnioski wynikające z reakcji kursu akcji BZ WBK na jego raport. Wyraźnie widać, że dobre, nawet lepsze od prognoz wyniki kwartalne nie doprowadzają do wzrostu kursów. To rynkowi dobrze w krótkim terminie nie wróży, ale trzeba pamiętać, że po realizacji zysków przychodzą często zwyżki, które doprowadzają do pokonania poprzednich szczytów.
Indeksy giełdowe z początku próbowały rosnąć, ale już po 30 minutach zaczęły się osuwać. Bardzo szkodził spadek kursu PKN (mimo wzrostu ceny ropy). Zapewne spółce szkodził informacja rosyjskiego urzędu regulacyjnego zgodnie, z którą naprawa rurociągu „Przyjaźń” może potrwać nawet rok. Gdyby tak się stało to pozbawiłoby kupioną przez Orlen rafinerię Możejki dostaw rosyjskiej ropy. Indeksowi TechWig szkodził spadek kursu Prokomu – szkodziła mu informacja mówiąca o tym, że firma będzie obsługiwać system IT ZUS-u przez kolejne 3 lata bez dodatkowego wynagrodzenia. Niedźwiedziom pomagał duży spadek węgierskiego indeksu BUX. W końcu sesji jednak byki bez żadnych problemów, korzystając z małego ciągle obrotu, znacznie zredukowały skalę spadku. Pomagało oczywiście bardzo pozytywne otwarcie sesji w USA. W dalszym ciągu po tej sesji nie powstał sygnał sprzedaży.
W czwartek wyniki kwartalne opublikuje BPH i Pekao, ale reakcja na raport BZ WBK i BRE każe zachować i w tym przypadku dużą ostrożność. Jasne jest, że gorsze od prognoz wyniki wywołałyby przecenę, ale wcale nie jest pewne, że lepsze doprowadzą, tak jak w poprzednich przypadkach, do realizacji zysków. W pewnym momencie może się okazać, że sytuacja się zmienia, ale nie ma żadnej możliwości, żeby powiedzieć, kiedy ten moment nastąpi. Z pewnością, bez względu na to, czy nastąpi realizacja zysków czy nie nastąpi, dużo lepiej dla rynku byłoby, gdyby raporty były doskonałe. Wydaje się, że przełomowy moment sesji powinien nastąpić po konferencji prezesa ECB. Jeśli on rynków nie wystraszy, a dolar będzie tracił podnosząc ceny surowców to nasz rynek ma szansę na wzrost. Gdyby jednak nastąpił kolejny spadek z pokonaniem linii trendu (w okolicach 3.070 pkt.) to wygenerowany zostałby sygnał sprzedaży.
Raporty spółek podnoszą indeksy w USA
W środę rynki europejskie od początku sesji odrabiały wtorkowe straty. Inwestorzy mieli lepsze nastroje, dlatego że kilka europejskich spółek opublikowało lepsze od prognoz raporty kwartalne. Poza tym pomagało to, że koniec wtorkowej sesji w USA nie okazał się tak zły jak się tego obawiano. Mogło też pomagać zachowanie rynku walutowego. Euro traciło, bo gracze realizowali wtorkowe zyski. Dane o europejskiej inflacji w cenach przemysłu (PPI), która wzrosła o 5,8 proc. rok do roku nie wpłynęły ani na kursy walut ani na indeksy giełdowe
Po południu obraz rynku nie zmienił się. W USA w świetle reflektorów znalazły się raporty kwartalne spółek i nagle okazało się, że wtorkowe dane makroekonomiczne nie mają już żadnego znaczenia. To tylko potwierdza tezę o dwudniowej realizacji zysków. Obóz byków dostał w środę to, czego chciał. Raporty kwartalne dużych spółek były lepsze od prognoz, a szczególnie wybijały się Procter & Gamble, Adobe i Cigna. Gracze ucieszył też zysk Time Warner, mimo że przychody były niższe od prognoz. Mocno rosły też ceny akcji w sektorze paliwowym (Exxon Mobil, ConocoPhillips) reagując na wzrost ceny ropy (zbliżyła się do 76 USD za baryłkę). Cena ropy rosła z kilku powodów. Przede wszystkim wzmocnił się dolar. Po drugie zbliża się do USA sztorm, który może zmienić się w huragan, a po trzecie spadły zapasy ropy w USA (to jednak najmniej ważny powód, bo spadek nie był duży). Nie można też zapomnieć o Bliskim Wschodzie.
Na rynku walutowym trochę zamieszania wywołał raport ADP pokazujący, jaki był w lipcu przyrost miejsc pracy w sektorze prywatnym w USA. Według tej organizacji przybyło tylko 99 tys. miejsc pracy, ale trzeba pamiętać, że miesiąc temu raport narobił dużo hałasu, bo zapowiadany był duży wzrost zatrudnienia, ale oficjalne dane były dużo gorsze. Rynek walutowy zareagował na tę publikację chwilowym osłabieniem dolara. Wydarzeniem dnia na rynku walutowym mogła być informacja mówiąca, że Ludowy Bank Chin będzie działał w kierunku równoważenia bilansu handlowego. Między innymi zwiększy elastyczność juana oraz będzie kontrolował nadmierny wzrost podaży pieniądza i kredytów. Ta informacja umocniła jena, a to osłabiło dolara, ale też osłabiło jedynie na chwilę. Okazało się bowiem, że Chiny przewidują, iż juan w tym roku osłabi się o dwa procent, a do środy stracił już 1,3 proc. Nie jest to więc czynnik mogący zmienić relacje na rynku.
Ciekawostką mogło być to, że dolar zyskiwał, mimo że rentowność obligacji spadała. Teoretycznie można mówić, że spadała, ponieważ rynek spodziewa się zakończenia cyklu podwyżek stóp, ale może trochę dziwić, że zapomina o drogiej ropie. Wydaje się, że po prostu na rynku walutowym najwyraźniej gracze nie mnogą znaleźć kierunku i trzeba będzie chyba poczekać na decyzje banków (ECB, BoJ i Fed), po których trend powinien się wyklarować.
W czwartek przedpołudniowe publikacje indeksów PMI pokazujących jak rozwijał się w lipcu sektor usług w poszczególnych krajach Eurolandu i w całej strefie euro nie będą miały trwałego wpływu na zachowanie rynków. Warto te dane jednak obserwować, bo im będą lepsze tym pewniejszy będzie dalszy rozwój gospodarki - sektor produkcyjny stanowi około 70 procent gospodarki Eurolandu. Gracze będą czekali przede wszystkim na decyzje Banku Anglii i ECB. Może nie tyle na decyzje, bo jest prawie pewne, że BoE zostawi stopy bez zmian (4,5 proc.), a ECB je podniesie do 3 procent, ile na komentarze po decyzji i konferencję prasową Jean-Claude Trichet, prezesa ECB. Gdyby jego komentarze wskazywały na utrzymujące się zaniepokojenie wzrostem inflacji to kurs EUR/USD wzrośnie. Bardziej jednak prawdopodobne jest, że kurs EUR/USD spadnie, bo rynek czeka na piątkowy raport z amerykańskiego rynku pracy.
Dzisiaj dowiemy się też, jaka była w ostatnim tygodniu w USA ilość noworejestrowanych bezrobotnych, ale ponieważ dane te trafią na rynek dokładnie w czasie rozpoczęcia konferencji przez prezesa ECB to ich wpływ może być ograniczony. Teoretycznie im mniej bezrobotnych tym lepiej dla dolara i gorzej dla akcji (wzrasta prawdopodobieństwo kontynuowania podwyżek stóp). Bardziej istotny może być wpływ danych o lipcowych zamówieniach fabrycznych w USA oraz raport instytutu ISM dla sektora usług. Ten pierwszy raport nie będzie zapewne zaskoczeniem, bo skoro wiemy już, że znacznie wzrosły zamówienia na dobra trwałego użytku (co prawda w czerwcu) to i zamówienia fabryczne też pewnie w lipcu wzrosły. Te dane mogą być pretekstem do spowodowania ruchu rynku, ale w tym samym czasie instytut ISM opublikuje swój indeks dla amerykańskiego sektora usług. Usługi to ponad 80 procent amerykańskiej gospodarki, więc raport powinien mieć spore znaczenie. Oczywiście dla akcji najlepiej byłoby, żeby indeks główny wzrósł, a subindeks
cenowy spadł. Dla dolara najlepszy byłby wzrost obydwu tych wskaźników.