Zanim 39-letni Ławicki zajął się wizjonerskim projektem, pracował fizycznie za granicą m.in. na zmywaku. Następnie ten absolwent Politechniki Białostockiej doszedł w Stanach Zjednoczonych do stanowiska głównego informatyka w dużej firmie. Później wykładał też na jednej z prywatnych uczelni w Sydney.
Po powrocie do kraju pracował w korporacjach z zagranicznym kapitałem, jednak z czasem stwierdził, że nie chce być częścią przedsiębiorstw, które jak to określa "wyciągają pieniądze z Polski" i postanowił ponownie zamieszkać na Podlasiu. W Białymstoku założył firmę
White Hill
Dzięki rentownej sprzedaży oprogramowania, projektom elektronicznym czy mechanicznym, udaje mu się finansować drugą część przedsiębiorstwa, czyli działalność badawczą. Kilkuosobowy zespół pracuje nad autorskimi pomysłami Ławickiego – w tym nad "Tryfidem".
- Jeden dział finansuje drugi, który - mam nadzieję - z czasem będzie finansował całość – podsumowuje swoją działalność właściciel White Hill i ma podstawy, by tak twierdzić, bo jest już spore zainteresowanie jego wynalazkiem.
Holenderskie pomidory i zagłada ludzkości
Zaczęło się od wizyt u holenderskich kontrahentów. W firmie hodującej pomidory białostoczanin miał wdrożyć system na potrzeby HR. Z czasem, gdy właściciele byli zadowoleni ze współpracy i nabrali zaufania, otworzyli się i podzielili z przedsiębiorcą z Polski problemami związanymi z uprawą. Po wizytach w szklarniach Adam Ławicki zafascynował się tematem i zadeklarował, że podejmie się wyzwania. Podczas jednego ze spotkań wymyślił nazwę dla swojego wynalazku. To nawiązanie do książki Johna Wyndhama "Dzień Tryfidów".
Zobacz także: *W Polsce powstają światowej klasy roboty do działań specjalnych *
- Są tam takie rośliny, które po pewnej katastrofie zaczynają pożerać ludzi. Na antresoli w szklarni wyglądało to dokładnie tak samo, jak w książce – objaśnia Ławicki.
Podlaski "Tryfid" nie jest zaprogramowany na spowodowanie katastrofy, a wręcz odwrotnie. Sprawdza, czy dana roślina jest zdrowa, czy ma szkodniki. Kontroluje, jak się rozwija, czy ma wystarczająco wody, minerałów, dwutlenku węgla i odpowiednią temperaturę. Bada również stan chlorofilu w roślinach. Mechaniczny ogrodnik porusza się w pełni autonomicznie zgodnie z zaprogramowanym planem. Parametry trafiają do Big Data i dzięki modelowi matematycznemu można obliczyć kolejne działania i potrzeby w uprawie.
Podlaska Dolina Rolnicza i Państwa Trzeciego Świata
Rozwiązanie Ławickiego chce wprowadzić nie tylko firma z Holandii, z którą od początku współpracuje, ale również jeszcze kilka przedsiębiorstw z Beneluksu oraz z Polski. Sam twórca ma dużo szerszą wizję na wdrożenie "Tryfida". Przede wszystkim - jak mówi - w trosce o przyszłe pokolenia, w tym swoje dzieci, od kilku lat zabiega o utworzenie Podlaskiej Doliny Rolniczej.
Nieustannie lobbuje, jeździ na spotkania z premierem, ministrami – wszystkimi osobami, które mają wpływ na kształt "Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju". Jak mówi się nieoficjalnie, jest duża szansa, że jego starania przyniosą efekty i pomysł na Podlaskie, jako Dolina Rolnicza 4.0, znajdzie się w Planie Morawieckiego.
Białostoczanin widzi "Tryfida" także poza Polską. Jego wynalazek ma pomóc w kształtowaniu, jak określa, rolnictwa precyzyjnego. To sposób uprawy - w przyszłości nie tylko pomidorów - dzięki któremu nawet niewielkie gospodarstwa, będą mogły zwiększyć wydajność produkcji i zmniejszyć koszt, m.in. ograniczyć stosowanie nawozów i wody.
- W jednym miejscu roślina potrzebuje określoną ilość minerałów, a nawet metr dalej, gleba i zapotrzebowanie mogą być już zupełnie inne – wyjaśnia Ławicki. Dzięki poprawie wydajności Podlasianin widzi zastosowanie swojego robota w państwach Trzeciego Świata, gdzie nie ma żyznych gleb i są duże niedobory żywności.
Testy na Warmii i spotkanie z europejskimi ministrami rolnictwa
Aby możliwa była produkcja robota, mikroprzedsiębiorstwo Adama Ławickiego zawarło alians technologiczny z dużymi firmami z Klastra Obróbki Metali, m.in. z branży metalowej. To dzięki ich liniom technologicznym możliwa będzie masowa produkcja. Swoją cegiełkę dorzucił też podbiałostocki producent implantów medycznych – firma ChM, który dzięki doświadczeniu w pracy w sterylnych, laboratoryjnych warunkach, pomógł w opracowaniu dezynfekcji w przypadku zainfekowania robota przez insekty.
Teraz "Tryfid" monitoruje jakość uprawy pomidorów w szklarni w Łęgajnach koło Olsztyna. Intensywne prace i zbieranie danych trwa już kilka miesięcy. Zdaniem Adama Ławickiego przynosi to rezultaty, którymi można się pochwalić. A efekty swojej pracy zamierza przedstawić już niedługo – 23 i 24 marca w Jasionce podczas Europejskiego Forum Rolniczego.
Wynalazek będą mogli zobaczyć obecni tam goście, czyli m.in. premier Mateusz Morawiecki, ministrowie rolnictwa Austrii, Czech, Francji, Hiszpanii, Niemiec i Polski, czy Phil Hogan – unijny komisarz ds. rolnictwa. Przedsiębiorca ma o co walczyć – to nie tylko realizacja wizji i marzeń, ale też szansa na biznes życia. Koszt jednego "Tryfida" szacowany jest na około 50 tysięcy euro. Większa szklarnia może potrzebować cztery takie roboty, które - zdaniem białostoczanina- zwrócić się mają przedsiębiorcom w niespełna rok.