Urząd Komunikacji Elektronicznej powinien zająć się kontrolowaniem tego, co jest publikowane w internecie - twierdzi Anna Streżyńska. Szefowa UKE uważa, że nadzorowanie tylko kwestii związanych z dostarczaniem usług internetowych, to za mało.
Anna Streżyńska opowiada się za połączeniem UKE z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji.
- _ Uważamy, że docelowo powinniśmy kontrolować treści w ramach tego wspólnego regulatora połączonego z KRRiT i do tego zmierza też brytyjski Ofcom, który też upomina się o rozszerzenie kontroli treści poza media na internet _ - powiedziała Streżyńska w wywiadzie dla TVN CNBC Biznes.
- _ W praktyce trudno dziś rozróżnić, gdzie się kończą media, treści, a gdzie się zaczyna telekomunikacja. Uczynienie jednego wspólnego regulatora, jednego systemu prawnego, spowodowałoby, że zaczęlibyśmy żyć w nowoczesnym państwie, które się prawidłowo rozwija, wykorzystując te nowoczesnej technologie teleinformatyczne i medialne _ - uważa szefowa UKE.
Podkreśliła, że trudno obecnie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego regulowane są duże tradycyjne media, a nie są regulowane te same treści, które pojawiają się za pomocą internetu czy - niedługo - w telefonach komórkowych.
Streżyńska ponownie opowiedziała się za połączeniem UKE i KRRiT, ale rozłożonym w czasie. - _ Nigdy nie ukrywałam, że chciałabym połączenia tych dwóch organów _ - powiedziała.
| KOMENTARZ MONEY.PL |
| --- |
|
Bartosz Chochołowski, Money.pl W internecie jest dużo śmieci, na pewno zbyt dużo, ale czy to wystarczający powód, aby czynić próby kontrolowania treści tam publikowanych? I niby dlaczego państwo ma kontrolować. Kontroluje radio i telewizję, bo ma monopol na przydzielanie częstotliwości i sprawdza, czy nadawca spełnia narzucone mu warunki. Jednak dlaczego państwo ma kontrolować to, co sobie ktoś wpisuje na blogu, albo czy komentator Money.pl nie łamie specustawy o kontroli publikacji w sieci? Dlaczego nowy twór - UKE+KRRiT - nie chce kontrolować gazet? Gazety mogą pisać co chcą, a portale internetowe będą kontrolowane, czyli cenzurowane? - absurd. Kolejna kwestia, jak kontrolować? Zatrudnić milion Chińczyków, nauczyć ich języka polskiego i posadzić przed komputerami, żeby siedzieli i klikali. Bo jakiś cwaniak może opublikować brzydkie słowo albo brzydki obrazek o 4.15 nad ranem i zdjąć o 4.30, a UKE+KRRiT nie może takich treści
przegapić! A jak ktoś podpadnie nowemu cenzorowi, to co? Co może zrobić Pani Streżyńska nadawcy, który publikuje brzydkie wyrazy, ale jest zarejestrowany w Londynie, a serwery ma w Bratysławie i nie podlega polskiemu prawu? Internet jest i pozostanie wolnym medium, nadawcy pozostaną bezkarni, za to wszyscy podatnicy zapłacą za próby kontroli, bo choć kontrola skuteczna nie będzie, za to na pewno droga. |