Podczas dławionych przez Chiny protestów w Tybecie zginęło już 135 osób, 1000 odniosło obrażenia, a około 400 zostało zatrzymanych - oświadczył przewodniczący tybetańskiego parlamentu na wygnaniu Karma Chophel.
Chophel zaapelował do wspólnoty międzynarodowej o wstrzymanie zabijania niewinnych ludzi w Tybecie, wyraził jednak przekonanie, że igrzyska olimpijskie w Pekinie powinny się odbyć, by wymusić otwarcie Chin.
- _ Bardzo trudno uzyskać informacje z Tybetu, ale mamy wiarogodne źródła - osoby, które do nas telefonują z narażeniem życia. Według stanu na wczoraj, potwierdzono już śmierć 135 osób _ - oświadczył Chophel w Parlamencie Europejskim w Brukseli. Jak zaznaczył, zginęło także wiele innych osób, których zgon nie został potwierdzony.
- _ Sądzimy, że liczba zabitych, rannych i aresztowanych może być nawet dziesięciokrotnie wyższa, niż potwierdzono _ - zaznaczył.
Zaapelował do wspólnoty międzynarodowej o ingerencję w celu powstrzymania zabójstw niewinnych osób przez wojsko chińskie. Wezwał m.in. do wywarcia na Pekin presji, by zaprzestał aresztowania manifestantów, zagwarantował pomoc rannym oraz wpuścił do Tybetu przedstawicieli mediów. Opowiedział się też za wysłaniem - _ międzynarodowej, niezależnej _ misji, która stwierdzi, co się tam rzeczywiście dzieje.
Zapytany, czy Kosowo jest precedensem dla Tybetu, odparł, że odczuwa z powodu jego niepodległości wielką radość jako Tybetańczyk pozbawiony wolności, ale podkreślił, że władze tybetańskie na wygnaniu opowiadają się za rozwiązaniem wynegocjowanym wspólnie z Pekinem.
Chophel uważa jednak, że olimpiada w Pekinie powinna się odbyć. - _ Jeśli Chiny będą się coraz bardziej angażować w działalność międzynarodową, będą także musiały dostosowywać się do międzynarodowych zasad _ - zaznaczył.
Zapytany, czy państwa Zachodu powinny zbojkotować olimpiadę lub ceremonię jej otwarcia, odparł, że - _ każde państwo powinno podjąć decyzję zgodnie z własnym sumieniem _.
10 marca w Lhasie, stolicy Tybetu, w 49. rocznicę krwawego stłumienia tybetańskiego powstania przeciwko Chinom mnisi buddyjscy zorganizowali pokojowe marsze, które w kolejnych dniach przerodziły się w największe od 20 lat antychińskie demonstracje, obejmujące także zamieszkane przez Tybetańczyków regiony poza granicami Tybetu.