Wszystkich sześciu uratowanych Polaków z katastrofy na Morzu Północnym jest już w Rotterdamie. Dziś mają się spotkać z przedstawicielami greckiego armatora jednostki Balitc Ace na której płynęli.
Samochodowiec, na pokładzie którego było ponad 1400 aut, zderzył się przedwczoraj z cypryjskim kontenerowcem. Zginęło pięć osób, w tym dwóch Polaków. Z 24-osobowej załogi uratowano 13-stu marynarzy, a wśród nich sześciu z Polski. Wciąż nieznany jest los trzech naszych rodaków.
Do dwóch polaków przebywających w Rotterdamie, dołączyło czterech przebywających w belgijskich szpitalach. W Rotterdamie, są już także przedstawiciele armatora i agencji zatrudniającej Polaków. Mają rozmawiać o tym, co wydarzyło się przedwczoraj na morzu i jak doszło do zderzenia dwóch statków. Jednostka, na której płynęli Polacy zatonęła w 15 minut.
- W najbliższych dniach musimy zdecydować, co zrobić ze statkiem, czy podnosić go z dna morza - mówi Peter Vestenberg, szef holenderskiej Straży Przybrzeżnej.
Wciąż nie wiadomo co było przyczyną katastrofy. Warunki na morzu były trudne. Padał śnieg i były wysokie fale, ale oba statki były wyposażone w radary i niezbędny sprzęt. Pozostaje jeszcze kwestia tego, kto będzie badał sprawę. Holenderska policja mówi, że nie mogą się tym zająć, bo wypadek miał miejsce poza jej wodami terytorialnymi. Utworzona zostanie zapewne specjalna komisja składająca się z przedstawicieli obu armatorów.