13 górników zostało podtrutych tlenkiem węgla, w tym dwóch ciężko, podczas prac wykonywanych w zabytkowej Sztolni Dziedzicznej w Zabrzu - podały służby kryzysowe wojewody śląskiego i policja. Poszkodowani zostali przewiezieni do szpitali.
Według Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego do wypadku doszło w piątek rano podczas wykonywania prac na poziomie 30 m. Stwierdzono tam podwyższone stężenie tlenku węgla.
Poszkodowani zostali przewiezieni do szpitali. Stan dwóch z nich określany jest jako ciężki. Niektórzy górnicy po badaniach wrócili do domów.
W zabrzańskiej sztolni zewnętrzna górnicza firma prowadzi prace, dzięki którym w przyszłości ten zabytek górniczy zostanie udostępniony turystom. Według Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Katowicach do wypadku doszło na poziomie ok. 30 m, stwierdzono tam podwyższone stężenie tlenku węgla.
Bartłomiej Szewczyk, dyrektor Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu powiedział PAP, że w akcji ratowniczej wzięły udział trzy zastępy ratowników górniczych. Z wyrobiska ewakuowano 13 osób, 10 z nich opuściło sztolnię o własnych siłach, trzy pozostałe osoby zostały wyniesione.
St. post. Agnieszka Żyłka z zabrzańskiej policji powiedziała PAP, że stan dwóch górników określano jako ciężki. Jednego z nich przewieziono śmigłowcem do szpitala św. Barbary w Sosnowcu, drugiemu, gdy tylko odzyskał przytomność, udzielono pomocy w komorze hiperbarycznej Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Pozostali górnicy trafili do szpitala w Zabrzu-Biskupicach. Według Szewczyka część lżej poszkodowanych po przeprowadzeniu badań została już zwolniona do domów.
Jak wyjaśnił dyrektor, do wypadku doszło ok. 800 m od wlotu sztolni, która ma być udostępniona turystom. Wykonująca prace przy drążeniu sztolni górnicza firma zewnętrzna usuwa z niej muł i zabezpiecza wyrobisko. To są prace prowadzone przeważnie ręcznie, z użyciem łopat i taczek, ale także przy tego typu pracy obowiązkowo używane są aparaty ucieczkowe i urządzenia do pomiaru składu powietrza - wyjaśnił Szewczyk.
Jak powiedział dyrektor, przepływ powietrza w wyrobisku wymuszają dwa wentylatory, usytuowane przy szybie Carnall i Wyzwolenie. "Do tej pory ta wentylacja działała w miarę poprawnie, nie było żadnych tego typu zdarzeń. Co było przyczyną tego wypadku jeszcze w tej chwili nie wiemy, musi to zostać zbadane" - zaznaczył dyrektor.
Na miejscu są przedstawiciele Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach (WUG), którzy będą decydowali o podjęciu dalszych działań. Do czasu wyjaśnienia przyczyn i okoliczności wypadku prace w sztolni nie będą kontynuowane.
"Nikt nie spodziewał się, że do takiego wypadku może dojść w takim miejscu - płytko pod powierzchnią, gdzie trudno mówić o zagrożeniach naturalnych, typowych dla głębokiej eksploatacji" - powiedziała PAP rzeczniczka WUG Jolanta Talarczyk.
Przyczyny i okoliczności wypadku wraz ze specjalistami WUG będzie ustalał Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach. Przedstawiciele nadzoru górniczego za najbardziej prawdopodobną przyczynę wypadku uważają awarię sprzętu wentylacyjnego lub błąd techniczny. W postępowaniu będą też sprawdzane kwalifikacje i wyposażenie górników pracujących przy drążeniu sztolni.
Główna Kluczowa Sztolnia Dziedziczna to wybudowany w latach 1799-1863 podziemny kanał ciągnący się kilkadziesiąt metrów pod ziemią przez 14 km od Chorzowa do Zabrza. Odwadniano nim kopalnie i spławiano łodzie z węglem do wylotu, który mieścił się w dzisiejszym centrum Zabrza i dalej - naziemnym kanałem - do Gliwic. Od 2008 r. trwają prace związane z udostępnieniem dla turystów zabrzańskiej części sztolni - na odcinku ok. 2,5 km. Miasto prowadzi je w ramach projektu tworzenia Europejskiego Ośrodka Kultury Technicznej i Turystyki Przemysłowej.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Mają pomysł, by zmniejszyć ryzyko w tej branży Częstymi przyczynami śmierci górników było przygniecenie skałami stropowymi . | |
Dramat w kopalni. Trwa akcja poszukiwawcza Strop zawalił się 665 metrów pod ziemią. Pracę ratowników utrudniają wciąż sypiące się skały. | |
Tragedia na Śląsku. W kopalni zginął górnik 57-letni górnik zginął nad ranem w Przedsiębiorstwie Górniczym Silesia w Czechowicach-Dziedzicach. |