Eksperci Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) znowu nie zostali wpuszczeni przez separatystów prorosyjskich na miejsce katastrofy malezyjskiego samolotu na wschodzie Ukrainy - oświadczył wicepremier Wołodymyr Hrojsman.
Ukraina zapewnia, że zgodnie z deklaracją prezydenta Petra Poroszenki nie prowadzi działań wojennych w 20-kilometrowej strefie wokół miejsca, gdzie rozbił się samolot.
_ - Dziś rano grupa ekspertów międzynarodowych OBWE ponownie nie mogła dotrzeć do miejsca, w którym spadł samolot. Grupa została zatrzymana przez terrorystów, którzy wyjaśnili, że miejsce to jest niebezpieczne i zabronili jej jechać dalej. Eksperci znajdują się obecnie w mieście Debalcewe _ - powiedział Hrojsman, cytowany na rządowej stronie internetowej.
Wicepremier ocenił, że bojownicy nie chcą, by obserwatorzy OBWE trafili w miejsce tragedii i robią wszystko, by nie dopuścić do śledztwa w sprawie jej przyczyn. Eksperci z OBWE i grupa ekspertów z Holandii starają się dotrzeć w rejon upadku samolotu na ziemię od kilku dni.
Dowództwo ukraińskiej operacji przeciwko separatystom ogłosiło na Facebooku, że w czwartek wstrzymało działania militarne, _ poza działaniami w obronie własnych pozycji przed atakiem _. Zastrzegło przy tym, że separatyści _ nie respektują żadnych międzynarodowych porozumień i próśb _.
_ - Wstrzymaliśmy ogień na prośbę sekretarza generalnego Ban Ki Muna i z uwagi na pracę ekspertów w rejonie katastrofy samolotu. Dowództwo operacji antyterrorystycznej postanowiło wyznaczyć dzień ciszy i wstrzymać walki _ - powiedział agencji AFP Ołeksij Dmytraczkiwski, rzecznik sił ukraińskich. Dodał jednak, że żołnierze _ mogą otworzyć ogień w samoobronie _.
Wczoraj Hrojsman ogłosił, że Ukraina nie będzie odbijała tego miejsca z rąk separatystów siłą. Jeden z przywódców rebeliantów z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Andriej Purgin ogłosił z kolei, że jego podwładni gotowi są pozwolić na zbadanie miejsca tragedii, jednak pod warunkiem, że wojska ukraińskie wstrzymają ataki.
Samolot malezyjskich linii lotniczych Boeing 777, zestrzelony najprawdopodobniej rakietą ziemia-powietrze, spadł 17 lipca w okolicach miasta Torez w obwodzie donieckim. W wyniku katastrofy zginęło 298 osób, wśród nich 193 Holendrów, 43 Malezyjczyków i 28 Australijczyków. Do tej pory do Holandii przewieziono ponad 200 ciał. Szczątki pozostałych ofiar i ich rzeczy osobiste nadal leżą na polu w okolicach miasta Torez.
Czytaj więcej w Money.pl