Atak NATO we wschodnim Afganistanie, w którym zginęło dziesięciu miejscowych nastolatków, został przeprowadzony na podstawie błędnych informacji wywiadowczych i nie powinno było w ogóle do niego dojść. Pisze o tym brytyjski dziennik "The Times". Wcześniej NATO twierdziło, że grudniowy atak w górzystym regionie Afganistanu przy granicy z Pakistanem, był wymierzony w "znaną grupę bojowników, odpowiedzialną za wiele aktów przemocy". Według Sojuszu, produkowali oni i przemycali materiały wybuchowe.
Teraz jednak przedstawiciele NATO przyznają, że chłopcy w wieku o 12 do 18 lat, którzy zginęli w ataku, nie mieli nic wspólnego z działalnością terrorystyczną.
Krewni zabitych nastolatków domagają się odszkodowania. Ich staranie poparły miejscowe władze afgańskie i dyrektor szkoły, do której chodzili uczniowie. Ośmiu spośród zabitych pochodziło z jednej rodziny.
Według ONZ-owskiej Komisji Praw Człowieka, w ciągu ostatnich dwóch tygodni w Afganistanie zginęło ponad 60 cywilów. 27 z nich to ofiary nalotu amerykańskich sił specjalnych na konwój minibusów w prowincji Dajkundi w środkowym Afganistanie.