Szef stowarzyszenia Ordynacka twierdzi, że do domów jego córki i syna weszły dwie brygady funkcjonariuszy, po 30 osób każda. Antyterroryści mieli zablokować też ulicę, przy której mieszka Czarzasty i gdzie zabito Michała Gruszczyńskiego.
Mieli poinformować Czarzastego, że poszukują broni oraz wspólników Gruszczyńskiego. Mężczyzna zginął dwa dni temu. Był poszukiwany przez policję za zabicie dwóch braci z Wołomina.
Włodzimierz Czarzasty powiedział, że antyterroryści wpadli do mieszkań jego oraz dzieci i powalili wszystkich obecnych na podłogę. Twierdzi, że drzwi do lokalu jego syna zostały wysadzone, bowiem syn nocował akurat u rodziców. Następnie funckjonariusze zabrali się do przeszukiwania mieszkań, choć - jak powiedział Czarzasty - nie robili tego zbyt skrupulatnie.
Policjanci wylegitymowali tylko szefa stowarzyszenia Ordynacka. Twierdzi on, że cały czas przykładali mu i pozostałym zatrzymanym broń do głowy. Syn Włodzimierza Czarzastego został skuty i zabrany przez funckcjonariuszy. Wypuścili go po godzinie.
Szef stowarzszenia ordynacka powiedział, że antyterroryści nie pokazali prokuratorskiego nakazu wejścia i rewizji któregokolwiek z mieszkań. Dodał, że nikt go nie przeprosił za zaistniałą sytuację i za niesłuszne zatrzymanie jego syna.